sobota, 13 czerwca 2015

Opowiadanie pierwsze - wstępne.

Hej,

wprawdzie nieco późno, ale wrzucam pierwsze opowiadanie. Potrzebowałam tematu, który znam, historię, której nie muszę jeszcze wymyślać (chociaż bardzo dużo zapomniałam z naszej gry, Cinder_Ell_a :>), żeby przypomnieć sobie jak się pisze i czy wciąż potrafię coś wyskrobać. 

Wstępem wyjaśnienia: Jest to fragment historii Saviery Sarre, postaci którą prowadziłam w realich Harrego Pottera, lata około 1980-1990. Ostatni fragment opowiadania mówił o wejściu postaci do pokoju Aidana Petrowicza, bułarskiego ścigającego.




Miłego czytania :)

"Fotel zapadł się pod ciężarem jej ciała. Biała sukienka, którą nosiła odkąd pamiętała, zawinęła się nieco, odsłaniając mocniej skórę jej uda. Zwykle magnetyczne spojrzenie czekoladowych oczu zmatowiało teraz, gdy wpatrywała się przez dłuższą chwilę w jedno zdjęcie. Poczuła ucisk w klatce piersiowej i przez chwilę, rozpaczliwie chcąc uciec od lazurowych niemal oczu z fotografii, zastanawiała się dlaczego jej serce pracuje tak nierównomiernie, nazywając kolejne fragmenty serca fachowymi, łacińskimi nazwami. Dopiero po chwili przymknęła oczy, biorąc głębszy oddech i gdy je otworzyła rozejrzała się dookoła. Było ich więcej. Na niektórych tylko ona. W różnym wieku. Na innych byli razem. Jej ideał. Ten mężczyzna, który w tej chwili znajduje się pod prysznicem. Szum wody w dalszym ciągu nie ustawał, od czasu do czasu zakłócany dźwiękiem uderzającego łokcia o ścianę prysznica, bądź słuchawki o uchwyt.
Panna Sarre podniosła się, odgarniając delikatnym ruchem drobnych palców orzechowe kosmyki długich włosów z policzka. Podeszła kilka kroków, tak ostrożnych, jak wtedy, gdy zakradała się do szlachcica, by podać mu truciznę we śnie, starając się nie narobić hałasu szpilkami, do szklanej gablotki, w której, obok pucharów, znajdowało się ich więcej zdjęć.. Nie, nie jej i Petrowicza. Był na nich on i... Ona.
Drobna twarz otoczona kaskadą pięknych, jasnych blond włosów. Na swój sposób wyglądała jak anioł, zwłaszcza, że posiadała do kompletu te lazurowe oczy. Jedynie ich wyraz, tak szczęśliwych a zarazem psotnych, psuł obraz grzecznej i ułożonej panienki. Była niewiele młodsza od swojego partnera na zdjęciu. A może i znacznie młodsza?
Zbyt późno zdała sobie sprawę, że woda już dawno nie szumi. Krew, która zaczęła szumić w jej uszach skutecznie zastąpiła ten dźwięk. Gdy usłyszała dźwięk otwierających się drzwi od łazienki było już za późno, by uciec, nie będąc niezauważoną.
W drzwiach stał Petrowicz, w samych spodniach dresowych, z na wpół mokrym torsem. Ręcznikiem wycierał te krótkie włosy, gdy zauważył nieproszonego gościa w pokoju. W momencie uśmiechnął się na wpół radośnie, na wpół z zakłopotaniem, zdając sobie boleśnie sprawę z faktu, iż zapomniał założyć podkoszulka. Saviera wpatrywała się we właściciela pokoju przez kilka długich sekund, zastanawiając się co powiedzieć. Może: „Cześć. Tak wpadłam do Ciebie, ale chyba nie zdążyłeś zatrzeć dowodów na istnienie twojej kolejnej dziewczyny”. Albo: „Hej. Poznasz mnie z tą blondyneczką? Może powiemy jej, że uwodzisz kobiety gdzie tylko się pojawisz?”. Myśli te sprawiły, że czekoladowe spojrzenie wili stało się szkliste, a po chwili pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Uśmiech mężczyzny został zastąpiony przez wyraz zdumienia i niezrozumienia.

  • Hej Savi..
Nie dane było mu dokończyć. Na dźwięk jego głębokiego, ciepłego głosu coś w dziewczynie pękło. Spojrzała po raz ostatni na zdjęcie Aidana z blondyneczką i odwróciła się. Szarpnęła drzwi najmocniej jak potrafiła i uciekła w głąb korytarza, postukując obcasami. Ostatnie spojrzenie uchwycił Bułgar i dopiero wtedy spadło na niego zrozumienie. Ulga jaką odczuł musiała być ogromna, ponieważ aż się roześmiał, biegnąc za Panną Sarre.


Kobieta drgnęłą, gdy do pokoju wszedł Evan z tacą, na której znajdowało się jedzenie. Wyrwał ją ze wspomnień, z tego dnia, gdy dowiedziała się od Aidana o istnieniu jego siostry. Nie chciała go wtedy słuchać. Krzyczała. Tupała. Wściekała się. Chciała mieć rację, aby udowodnić sobie, że Issay miała rację i wszyscy mężczyźni są tacy sami. Zrobiła wtedy dokładnie to samo co teraz.

  • Pokłóciliście się, prawda?

Basowy, zachrypnięty głos Evana doszczętnie zniszczył cień wspomnienia, przywracając pełną uwagę Saviery na stan obecny. Uśmiechnęła się posępnie, zakładając nogę na nogę i podnosząc do ust szklankę, by upić kolejny łyk whisky. Ciecz wpłynęła jej do ust, piekąc przez chwilę. Smakowała trunku w milczeniu jeszcze przez kilka sekund, zanim odpowiedziała. W międzyczasie zerknęła w lustro, które stało w przedpokoju. Zmieniła się. Gdy kłóciła się z Aidanem o jego siostrę miała siedemnaście lat. Teraz, w wieku dwudziestu dwóch lat, zmieniła się nie do poznania. Ubrana była w elegancki kostium w barwie intensywnej czerwieni, zwiewny i przylegający do ciała ściśle jedynie na piersiach i biodrach. Czarne szpilki dodawały jej ubraniom pikanterii. Jedynie fryzury przez te lata nie zmieniła. Czekoladowe włosy opadały falami na jej kark, nieco dłuższe niż dawniej, sięgające jej za łopatki i opadające na ramiona.

  • Różnice temperamentów, Evan. Adien uważa, że powinnam poświęcać więcej czasu jemu, zamiast chłopcu i badaniom.
  • Żartujesz. Wiedział, jak ważne jest, byś skończyła eksperyment na czas. Od tego zależy twoje stypendium.
    Evan uniósł brwi, mierząc kobietę podejrzliwym spojrzeniem. Nie krył się zbyt mocno ze swoimi intencjami względem Pani Petrowicz. Ostatecznie jedyną jego przeszkodą był jej mąż. Saviera chyba już od dłuższego czasu wyczuwała zamiary Evana, jednak był on jedyną osobą, która chociaż w części znała jej przeszłość, dzieląc z nią jednocześnie wiedzę i pasję do modyfikacji genetycznej komórek.
    - Dla niego to pieniądze, które ma. Nie docenia faktu, jak wiele prestiżu daje takie stypendium. W zasadzie nie mogę mieć do niego o to pretensji. W sporcie, zwłaszcza w quidditchu, stypendium oznacza po prostu brak możliwości finansowych na rozwijanie talentu.

Wzruszyła ramionami, stwarzając pozór osoby niewzruszonej. Evan pokiwał głową, nie do końca przekonany. Nie lubił Petrowicza. Jego zdaniem był zbyt zadufany w sobie, zbyt świadomy wpływów i sławy, jaką zyskał stając się światowej sławy bułgarskim graczem quidditcha. Saviera natomiast poczuła falę spokoju. Zrozumiała właśnie, jak bardzo źle oceniła słowa, które usłyszała. On nie chciał jej zamknąć. Tęsknił. Kąciki ust kobiety uniosły się w delikatnym uśmiechu i po chwili już z większym entuzjazmem kontynuowała rozmowę z Evanem.

Po zjedzeniu posiłku i jeszcze jednej szklance whisky, Pani Petrowicz wróciła do domu. Wracała po ciemku przez park, upewniwszy się, że jej różdżka znajduje się bezpiecznie za jej dekoltem. Po drodze jej rozmyślania przerywało tylko wycie wilków.. Tak, była pełnia."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz