piątek, 21 czerwca 2013

My first time in Egypt!

Nadszedł czas na pierwszą notkę z gorącego, upalnego i absolutnie niesamowitego Egiptu <3 Zanim zdam sprawozdanie z podróży i pierwszego dnia, muszę powiedzieć, że urzekło mnie to miejsce. Wprawdzie nieco nachalni, ale ludzie są mili, usiłują naciągać, pomagać, zagadać, wszystko - full wypas. Szkolenie angielskiego w toku, po pierwszym strachu porozumiewanie się w sklepach, restauracjach, barach czy nawet z pracodawcą wychodzi mi coraz lepiej. Chociaż przyznaję, momentami niewiele rozumiem z ich dialektu.
Podróż. Pierwszy lot samolotem. Niesamowite wrażenia wciskania w fotel, picia whisky w samolocie i te widoki. Wprawdzie na koniec, podczas lądowania byłam przekonana, że uszy mi pękną, jednak ta zmiana cisnienia i ten dreszczyk ze mozna spasc - bezcenne <3
No i wyladowaliśmy. Pierwsze chwile były iście niezapomniane. Czekaliśmy dwie godziny na lotnisku aż toś po nas przyjedzie. Gdy przyjechał, okazało się ze to taki Max, dziwny człowiek który wsadził nas w taksówke, zabrał do jakiegoś biura, brudnego i nieprzyjemnego maksymalnie. Tam mielismy czekać na jakiegos Marco, ale ten sie nie zjawił wiec zapakowali nas w kolejną taksówke i wywieźli na jakąś dzielnicę apartamentowców. Dali nam pokój i kazali czekać, przespać się i w ogóle. Widok z okna, bezcenny rónież:

 Za to już sama Hurghada wyglądała przepięknie <3

W każdym razie dzisiaj już przyjechal Sharkaz, który wyjaśnił nam wszystko - mieli dwa dni na znalezienie nam hotelu i miejsca w pokojach z animatorami. I jutro, albo dzisiaj nocy nas tam przewiozą. Wyjaśnili nam też że nasza praca nie będzie tylko przy jednej rzeczy - będziemy się wymieniać. Czas wolny mieszany z czasem pracy i tak od 10 rano do 23 w nocy. Do tego spektaktle w których bedziemy brać udział - może niedługo wrócę do śpiewania? ;)
Podróż po ulicach Hurghady również była niesamowita. Ludzie zaczepiali, kupiłam fajny zegarek praktycznie za grosze. Jestem zadowolona, już lekko opalona i w ogóle... Nie czuć tutaj że jest 42 stopnie celsjusza. Po prostu stoi się w słońcu i się tego nie czuje. Jest rześko, jest przecudnie i człowiek w ogóle nie jest zmęczony.
Minusem jest tylko z lotu fakt, że tak trzęśli moją torbą, że wylali mi szampon. Ciekawostka? Włosy umyte żelem pod prysznic z Biedronki są zdecydowanie bardziej miękkie, puszyste i w ogóle niż takie tradycyjne mycie.
Narazie to będzie na tyle. Wracam do "apartamentu" i pewnie pooglądamy jakiś film przed snem ;D
Pozdrowienia z gorącego Egiptu i specjalne podziękowania dla ludzi, którzy pomagali mi dzisiaj z kontaktem z Polską telefonicznie <3

2 komentarze:

  1. Hejo Marcia, widzę że Ci się tam podoba i bardzo mnie to cieszy :)
    Mam nadzieje że zjarasz się na skwarkę i miło spędzisz czas nie zapominając o Polskich znajomych :)
    Odzywaj się czasem, bo tęsknie :*

    Twoja Ola :P

    OdpowiedzUsuń
  2. w jakim hotelu jestes?

    OdpowiedzUsuń