środa, 6 marca 2013

Interview with F. family!

Okej, przeszłam właśnie, przed chwilą co interview z panią Knox i tu i teraz przysiegam, że decyzję podejmę jak ochłonę i nie będę tak podjarana. Oczywiście decyzje czy chcę do nich jechać. Oni też podejmą ją później. Ale po koleji.
Na dwie godziny przed rozmową poprawiłam makijaz, uczesałam się i siadłam do kompa, czekając. Razem z Rayshą sprawdzałyśmy, czy mój net napewno będzie chodził poprawnie - figa z makiem, nie chodził wcale, połaczenie zrywało co i rusz, zrozpaczona, ze z interview nici łaziłam po pomoc wszędzie - nic jednak to nie dało. Połaczenie się zrywało, koniec kropka. Dlatego też genialna Sharon zaczeła ze łzami w oczach błagać na głos (żeby nie było że się wstydzę rozmów z moim laptociątkiem) moje Szajsungostwo o to by się nie zawieszał i by dał z siebie wszystko chociaż przez tą jedną rozmowę. No i negocjacje poskutkowały! Rozmowa zerwałą się raz i to po minucie, na początku. Potem trwała bez zarzutu, całe 40 minut ;D

Ogólnie hostka była przeziębiona, albo w kiepski sposób znosi ciąże, bo kichała, chrypiała i w ogóle. Ale mówiła w miarę wyraźnie i prosto, tak, że zrozumiałam prawie wszystko co mówiła. Nie było pytania którego bym nie zrozumiała. Chwaliła mnie trzykrotnie chyba, że mówię bardzo dobrze po angielsku i żebym się nie stresowała tak, jak zapominałam słówka. Pierwsze pytanie padło - dlaczego chcę być au pair. Standardowa odpowiedz: marzyłam o USA odkad byłam małą dziewczynką. I opiekowałam się dziecmi od 9 roku zycia. Lubie to, dlatego to jest połączenie moich zdolności i marzeń. Okej, jedziemy dalej - drugie pytanie, czyli moje doświadczenie z infants. Tutaj się pomieszałam troche, bo zapomniałam jak to jest : rodzeństwo! Dlatego zaczełam jej tłumaczyć, że Magdalena is family for Karolina and Piotr. Zrozumiała. Bingo, opowiadam wiec jeszcze o Majeczce i jedziemy dalej. Dziecko płacze - co robie? Hmm.. No tak, trzy sprawy. Wiec mowie ze najpierw sprawdzam: "um... I check that.... umm.. maybe nappies is full?" - rozesmiałą się - czyli zrozumiała, dobrze! No to dalej, co jeszcze robie? Aha, sprawdzam czy nie jest głodne. Jeśli jest, to je karmie. I trzecia opcja - jesli cos go boli, albo ma kolke, to podnosze do góry, przytulam, ewentualnie masuje obolałe miejsce, klade na brzuszku, etc. A hostka taka zadowolona mowi ze ja wiem wiecej o niemowlętach niz ona ;D
Cóż, jestem ich pierwsza au pair (tu juz byly moje pytania wiec daje tylko informacje), to ich pierwsze dziecko, są true americans persons, ale hostki rodzina od babki byla z polski! Ale w domu mówi się wyłącznie po angielsku. Aha, hostka jeszcze wypytała mnie o plany na przyszłość, o to gdzie sie uczę, jaki kurs bede chciala robić jak bede u nich, etc.  Ogólnie moja praca będzie od poniedziałku do piątku, na zasadzie od 7 rano do popołudnia, tak kolo 12-14, roznie, potem przerwa i popoludniu (afternoons) na 3-4 godzinki mam zabierac malucha poza dom lub byc na dole, bo hostka bedzie pracowała. A tak, hostka pracuje w domu, ale nie widze w tym problemu przy niemowlaku. To nawet wygodne, w razie gdyby dziecko było chorowite bardziej i np dostaloby wysokiej gorączki - wtedy nie musze wydzwaniac po nia.
Hosta nie ma w domu caly tydzien. Weekendy mialabym na ogol wolne, czasami tylko prosiliby mnie o prace. Sprzatac mialabym tylko po sobie i opiece nad maluchem - znam problem odparzeń dziecięcych tyłkow, totez kupie i bede prała zwykle tetrowe pieluchy - u nich tego uzywaja jako podkladki do karmienia, jo x.x
Nie mam curfew, ale w weekendy chca wiedzieć gdzie bede i mniej wiecej o ktorej wroce. I powiedziala mi ze i tak tu wszystko otwarte tylko do 2 w nocy. Samochodu mogę używać po najbliższej okolicy, jak bede chciała na siłownie pojechac (absurd, ale co tam, tak powiedziala) albo do biblioteki. A jesli do Bostonu to lepiej zebym jeździła komunikacją miejska. Przy moim zamiłowaniu do komunikacji miejskiej, to ja wszedzie bede nią jeździła *_*
Minus - zimy maja zimne. Ogólnie klimat zblizony do naszego. Ale maja niedaleko plaze podobno. Huh, wiem, motam i chaotycznie pisze, ale jestem podjarana, naprawde.
Rozmawiało mi się z nią bardzo dobrze, nie za słodko, uprzejmie i przyjemnie - umówilysmy sie, ze jesli bedzie jakis problem, jakas taka kryzysowa sytuacja, to rozmawiamy, zadnych karteczek, ani nic podobnego. Po prostu konwersacja. Mi w to graj!
Maja psa, pies jest wielki i mieszka w domu - fajnie ;D Ale sadze ze kota miec tam nie bede ;< To niefajnie. Ale trudno.
No i na koniec umówiłyśmy się, że w weekend albo w poniedziałek porozmawiam z hostem a potem jeszcze porozmawiamy we troje i wtedy podejmiemy decyzje, co dalej.
Pokoju nie widziałam, ale nie dziwie sie, kobiecie ciezko sie chodzi w ciazy. Zwłaszcza z laptopem. I co jeszcze.. Um, tak, na razie mam opcję, że bardzo, bardzo chce do nich jechac. Czuję, że z tą rodziną będzie fajnie i okej. Nie jest to perfect place, ale jest to perfect family. Tak czuje na te chwile, ale jak mowilam - pozyjemy, zobaczymy. Musze ochlonąc i nabrać dystansu do sprawy ;D
I mimo, że babka wygląda na zdjęciach (i na zywo tez) troche jak żyleta i taka zasadnicza szefowa, to jednak w rozmowie jest niezwykle miła, wyluzowana i troskliwa. No.. bez przesady, ale to taka mieszanka.
Etto - wracam do nauki angielskiego! Trzeba zdać tę szkołę, żeby móc wyjechać do Newton!

Złanoc <3

3 komentarze:

  1. Jak dla mnie super. Lokalizacja jest serio fajna no oczywiscie zimy nie sa fajne, ale lepiej przetrwac 3 miesiace zimy z fajna rodzinka niz miec caly rok slonce z jakimis czubkami :D zycze powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się naprawdę dobrze!! Bierz ich, chętnie Cię odwiedzę tam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. No świetnie ;) Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń