Pogubiłam się już w tym, szczerze mówiąc. Natłok zajęć, chwilowe zgubienie mojego notesiku i nieogarnięcie życiowe pod nazwą "wszystkoniechcizm" sprawiło, ze....nic mi się nie chce. Ale zaraz wstaje i biore sie za życie, wdzięczna losowi za odrobinę więcej snu.
W planach, na widoku, być może dwu-trzymiesięczny wyjazd do Niemczech w celach zarobkowych. I hope that I'll meet people, who will talk with me from english. Ale sądze, ze beda to głównie polacy.
W każdym razie, nadal piszę z rodziną S. która ma tę urocza dwójkę dzieciaków i kolejne w drodze. Jakby tego było mało, mimo lokalizacji nadal ich rozważam. Jest w nich coś... No, to coś. Ale to nie jest takie KABOOM jak było w przypadku Bostonu.
W sobote mam rozmowe z tą babką z NY, i tylko z nią - okazało się, że jednak ci z NJC znów przesuneli mi termin rozmowy - właśnie się przeprowadzili i chcą mieć internet. Zrozumiałe. Więc poczekam. Może docenią mnie za cierpliwość?
Póki co czekam dalej na perfect match. I na termin. I dzisiaj lub jutro wielka narada rodzinna. Wtedy będę dzwonić po agencjach i dopraszać sie o przesuwanie terminu lub nie, bo... wyjechać, napewno bede mogla ;)
Idę,trzeba się ubrać i powtórzyć słówka. Damn it ;< Chcę tę tróję z angielskiego, naprawde!
Have a nice weekend.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz