czwartek, 22 listopada 2012

Zmiany czas zacząć.

Próbne matury za mną.O ile język polski był całkiem prosty (pomijając fakt, że tak wiele osób wprost powiedziało Izabeli Łęckiej, iż ta jest nierządnicą, co ja na szczęscie pominęłam zgrabnym "ta dziewczyna" przez całe wypracowanie), o tyle matematykę można podsumować prostym, krótkim i znanym: "Wiem, że nic nie wiem.".

Apogeum mojej twórczości na matematyce to moment, w którym udowadniałam, że liczba a jest liczbą całkowitą, co mi nijak nie wychodziło z obliczeń. Strach przed włączeniem kalkulatora (bo pipczał, za każdym razem gdy sie go włączyło: automatycznie wyłączał sie po chwili) oraz fakt, że zaspałałam wystarczyło, żebym z pełnym przekonaniem o niezaliczonej maturze z matematyki wyszła z sali jako jedna z ostatnich (TAK! Próbowałam, walczyłam do końca.).
Jak to się stało, że zaspałam na matematyke?Ano nie wiem. Otworzyłam oczy... Przekręciłam się na drugi bok, śpie. Otworzyłam je ponownie, zerknęłam na okno ("Coś tu nie gra, jest dość jasno"),sięgnęłam po telefon, przyjrzałam się zegarkowi i zamarłam ("Nieee.... Niemożliwe...To napewno jakiś fake..."). A potem zryw i po raz pierwszy, w ciągu 10 minut zdołałam się ubrać (w strój galowy!), uczesać, umyć i zrobić częsciowy make-up (...nie pytajcie ;x), tak, by w szkole być punkt 7:50. Tak, mam 10 minut do szkoły, obudziłam się równo o 7:30 (czyli o godzinie zbiórki wyznaczonej przez dyrekcje ;D).

Matura z angielskiego? Zadanie trzecie, ze słuchu, zrobione z pewnością niepoprawnie. Za licho nie mogłam zrozumieć tego, co ten facet gadał w tych wiadomościach. Inna sprawa, że minęło moje pięć minut, mój mózg zaczynał się wyłączać z przyswajania nowych wiadomości. Część z tekstu całkiem nieźle, były momenty, których nie rozumiałam, ale ogólnie nie miałam większych problemów. Część pisemna... Cóż. Napisałam i list i pocztówkę. Jedyne, co może leżeć to gramatyka (zwłaszcza płynność czasów).

Zrobiłam dzisiaj już tekst do filmiku, z korepetytorką poprawiłyśmy błędy, więc myślę, że około soboty zrobię z sobą porządek, nauczę się tekstu i w końcu to nagram. Następnie zmontuje i niebawem pojawi się nowy, z pewnością lepszy filmik. Lepszy, pod wzgledem języka, bowiem jesli chodzi o efekty specjalne, raczej zrezygnuje. Jedna piosenka and this will be all ;)

Planuję także złożenie dokumentów do APiA, ale poczekam na opinię jeszcze i odpowiedzi na moje pytania. Widziałam na samym poczatku dokumentację medyczną i odrobinkę zwątpiłam (ach, moje lenistwo!).
Ostatecznie muszę jeszcze podreperować swoje zdrowie, połazić po lekarzach, za dowodem, za prawem jazdy i jak się okazało - za paszportem!

Niemal szlag może człowieka trafić, jak widzi ile ma do zrobienia, a jedyne do czego ma pociąg to swoje własne łózko T.T"

Co do szablonu - troszkę go podrasowałam. Raysha pewnie i tak powie, ze pokemonowaty, ale mi się podoba ;< Będzie robiła swoją, doroślejszą wersje, jak tylko wróci z urlopu. (Doroślejsza wersja - Raysha, Dziecięca wersja - Sharon.... Gdyby to przeczytał ktoś, kto wie jak my przy sobie wyglądamy... xD)

Gwoli wyjaśnienia - bo dostałam takie pytanie na gadu: piszę tego bloga głównie dla siebie, chociaz byłoby dziwnie, gdybym pisałam "No wiec, Sharon, słuchaj, masz zrobić to i to...". A piszę go, ponieważ chcę mieć miejsce, gdzie zapisuje swoje ochy i achy na temat USA, na temat mojej szkoły (chociaz w tym przypadku to bardziej bueee) oraz moje żale i płacze w większości wynikające z mojego lenistwa w połączeniu z chaosem jaki wprowadzam na każdym kroku ;)

Etto... Powodzenia wszystkim i we wszystkim! ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz