tag:blogger.com,1999:blog-44303829095105014742024-03-13T13:12:48.997-07:00 "O marzeniach: Doświadczenia z przyszłości. " - Marcin KossakSharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.comBlogger61125tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-59274541267247318122015-06-29T03:53:00.001-07:002015-06-29T03:53:51.536-07:00Ciemna strona słodkiej duszy.Zamknęła za sobą cicho drzwi. Zawiasy były wciąż nowe co pozwoliło uniknąć zbędnego skrzypienia. Ruszyła przez salon, po drodze zdejmując z uszu kolczyki i kładąc je, jak zawsze, na regale, o jeden poziom niżej niż miejsce, w którym On zostawiał zawsze swój zegarek. Czarne jak noc oczy powiodły po tym miejscu w badawczym geście. Przez chwilę przygryzała jeszcze dolną wargę, podczas gdy jej wzrok przez ułamek sekundy zdraził element rozczarowania - nie było go w domu.<br />
Podeszła jeszcze dwa kroki do schodów i krzyknęła głośniej tonem, który zgodnie z jej zamiarem miał być ciepły, miękki i przyjaźnie zaciekawiony:<br />
<br />
- Hannah? Jesteście na górze?<br />
<br />
Po chwili odpowiedziało jej krótkie, zwięzłe, noszące w sobie wyraźny, rosyjski akcent:<br />
<br />
- Tak, proszę pani.<br />
<br />
- Mały jadł obiad?<br />
<br />
- Tak proszę pani.<br />
<br />
- A ty?<br />
<br />
Chwila ciszy po tym pytaniu mogła wyrażać zdziwienie lub głębokie zastanowienie kobiety zwanej przez Savierę Hannah.<br />
<br />
- Tak, proszę pani.<br />
<br />
Stojąc u podnóża schodów, kobieta westchnęła cicho, opuszczając wzrok na pięknie rzeźbioną poręcz. Dotknęła ją opuszkami palców, zastanawiając się, czy powinna iśc na górę. Nie miała podejścia do dzieci. Chciała być dobrą matką zastępczą dla jego syna, jednak nie potrafiła rozmawiać z nim tak jak Hannah - o samochodach i miotłach wyścigowych. Drugą dłonią odagrnęła pasma włosów za ucho, ruszając najciszej jak mogła do swojego laboratorium. Przed wejściem wyciągnęła różdżkę, stukając nią lekko w obramowanie drzwi i rysując mało skomplikowany znak. Im prostsze, tym trudniejsze do rozszyfrownia były, jak mawiała Issay. Wślizgnąwszy się do środka, zamknęła drzwi za sobą i odetchnęła głęboko znajomym zapachem chemicznych środków, sterylności i śmierci. No, może nie do końca śmierci, chociaż jej zwykle tak się kojarzył zapach wydobywający się z ochłodzonych, wolno mutujących komórek. Metalowe stoły operacyjne oraz blaty, na których stały niezliczone ilości fiolek, słoiczków, lodówek na tkanki czy innych narzedzi, godnych bardziej seryjnego i okrutnego mordercy niż tej filigranowej, słodkiej półwili.<br />
Zdjęła z wieszaka biały kitel, równie sterylny jak całe pomieszczenie i włożyła na drobne dłonie białe rękawiczki, uprzednio zdejmując obrączkę, którą z lekkim wachaniem przewiesiła na haczyku wieszaka.<br />
<br />
Podeszła do największej lodówki, w myślach obiecując sobie, że w ten weekend zabierze Aidana i jego syna na piknik. Czytała o piknikach - rodziny na nie chodziły, żeby wspólnie spędzić czas i zjeść coś na świeżym powietrzu. Prawdopodobnie wtedy mózg się dotleniał, enzymy się uwalniały, zachodziła odpowiednia reakcja chemiczna i łatwiej było dojść do porozumienia. Tak pisali przynajmniej w magazynie "Magiczna alchemia mugoli". Otworzyła drzwi lodówki, wysuwając blat, na którym spoczywało martwe ciało psa, rasy kundel. Znalazła go na ulicy, umierał z wykrawienia po przejechaniu przez samochód. Uniosła kącik ust kierująć wzrok na jego rozpruty brzuch i przesunęła ostrożnie palcami po obrzeżu rany, z uwagą studiując proces mutacji. Był niezwykle powolny, ale postępował. Cmoknęła z satysfakcją i mruknęła pod nosem:<br />
<br />
- Jeszcze pół roku i otrzymam to stypendium. I zrobię Aidanowi na kolację ten owocowy sorbet. I przeproszę. Nie tym razem, Issay...<br />
<br />
Ostatnie słowa wyszeptała, rzucając spojrzenie wyżej, na portret kobiety na ścianie: kobiety o czarnych lokach, trupiobladej twarzy i stalowoszarych tęczówkach, tak zimnych, jakby portret robiony był już po śmierci. Saviera sięgnęła po pensetę oraz słoiczek i jakąś dziwną, zielonkawą tkanką i po kilku inkantacjach rozpoczęła proces łączenia jej z pozostościami psa, na którego szyi wciąż widniała obroża z nieśmiertelnikiem i napisem: "Rex".<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
Kilka ulic dalej mała, rudowłosa dziewczynka płakała w poduszkę, tęskniąc za swoim pupilem, Rexem, którego ostatni raz widziała jak znikał pod kołami białego chevroleta. Nie miała możliwości pochować przyjaciela.Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-59020071627215078172015-06-13T13:51:00.002-07:002015-06-13T13:51:39.987-07:00Opowiadanie pierwsze - wstępne.<span style="color: #c27ba0;"><span style="font-family: Times New Roman;"><span style="font-size: medium;"><i>Hej,</i></span></span></span><br />
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1;">
<span style="color: #c27ba0;"><span style="font-family: Times New Roman;"><span style="font-size: medium;"><i>wprawdzie
nieco późno, ale wrzucam pierwsze opowiadanie. Potrzebowałam
tematu, który znam, historię, której nie muszę jeszcze wymyślać
(chociaż bardzo dużo zapomniałam z naszej gry, Cinder_Ell_a :>),
żeby przypomnieć sobie jak się pisze i czy wciąż potrafię coś
wyskrobać. </i></span></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1;">
<span style="color: #c27ba0;"><span style="font-family: Times New Roman;"><span style="font-size: medium;"><i>Wstępem
wyjaśnienia: Jest to fragment historii Saviery Sarre, postaci którą
prowadziłam w realich Harrego Pottera, lata około 1980-1990.
Ostatni fragment opowiadania mówił o wejściu postaci do pokoju
Aidana Petrowicza, bułarskiego ścigającego.</i></span></span></span></div>
<br />
<br /><br />
<br />
<i>Miłego czytania :)</i><br />
<br />
"Fotel zapadł się pod ciężarem jej
ciała. Biała sukienka, którą nosiła odkąd pamiętała, zawinęła
się nieco, odsłaniając mocniej skórę jej uda. Zwykle magnetyczne
spojrzenie czekoladowych oczu zmatowiało teraz, gdy wpatrywała się
przez dłuższą chwilę w jedno zdjęcie. Poczuła ucisk w klatce
piersiowej i przez chwilę, rozpaczliwie chcąc uciec od lazurowych
niemal oczu z fotografii, zastanawiała się dlaczego jej serce
pracuje tak nierównomiernie, nazywając kolejne fragmenty serca
fachowymi, łacińskimi nazwami. Dopiero po chwili przymknęła oczy,
biorąc głębszy oddech i gdy je otworzyła rozejrzała się
dookoła. Było ich więcej. Na niektórych tylko ona. W różnym
wieku. Na innych byli razem. Jej ideał. Ten mężczyzna, który w
tej chwili znajduje się pod prysznicem. Szum wody w dalszym ciągu
nie ustawał, od czasu do czasu zakłócany dźwiękiem uderzającego
łokcia o ścianę prysznica, bądź słuchawki o uchwyt.<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Panna Sarre podniosła się,
odgarniając delikatnym ruchem drobnych palców orzechowe kosmyki
długich włosów z policzka. Podeszła kilka kroków, tak
ostrożnych, jak wtedy, gdy zakradała się do szlachcica, by podać
mu truciznę we śnie, starając się nie narobić hałasu szpilkami,
do szklanej gablotki, w której, obok pucharów, znajdowało się ich
więcej zdjęć.. Nie, nie jej i Petrowicza. Był na nich on i...
Ona.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Drobna twarz otoczona kaskadą
pięknych, jasnych blond włosów. Na swój sposób wyglądała jak
anioł, zwłaszcza, że posiadała do kompletu te lazurowe oczy.
Jedynie ich wyraz, tak szczęśliwych a zarazem psotnych, psuł obraz
grzecznej i ułożonej panienki. Była niewiele młodsza od swojego
partnera na zdjęciu. A może i znacznie młodsza?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zbyt późno zdała sobie sprawę, że
woda już dawno nie szumi. Krew, która zaczęła szumić w jej
uszach skutecznie zastąpiła ten dźwięk. Gdy usłyszała dźwięk
otwierających się drzwi od łazienki było już za późno, by
uciec, nie będąc niezauważoną.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W drzwiach stał Petrowicz, w samych
spodniach dresowych, z na wpół mokrym torsem. Ręcznikiem wycierał
te krótkie włosy, gdy zauważył nieproszonego gościa w pokoju. W
momencie uśmiechnął się na wpół radośnie, na wpół z
zakłopotaniem, zdając sobie boleśnie sprawę z faktu, iż
zapomniał założyć podkoszulka. Saviera wpatrywała się we
właściciela pokoju przez kilka długich sekund, zastanawiając się
co powiedzieć. Może: „Cześć. Tak wpadłam do Ciebie, ale chyba
nie zdążyłeś zatrzeć dowodów na istnienie twojej kolejnej
dziewczyny”. Albo: „Hej. Poznasz mnie z tą blondyneczką? Może
powiemy jej, że uwodzisz kobiety gdzie tylko się pojawisz?”.
Myśli te sprawiły, że czekoladowe spojrzenie wili stało się
szkliste, a po chwili pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
Uśmiech mężczyzny został zastąpiony przez wyraz zdumienia i
niezrozumienia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<ul>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Hej Savi..</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie dane było mu dokończyć. Na
dźwięk jego głębokiego, ciepłego głosu coś w dziewczynie
pękło. Spojrzała po raz ostatni na zdjęcie Aidana z blondyneczką
i odwróciła się. Szarpnęła drzwi najmocniej jak potrafiła i
uciekła w głąb korytarza, postukując obcasami. Ostatnie
spojrzenie uchwycił Bułgar i dopiero wtedy spadło na niego
zrozumienie. Ulga jaką odczuł musiała być ogromna, ponieważ aż
się roześmiał, biegnąc za Panną Sarre.</div>
<div style="border-bottom: 4.50pt double #000000; border-left: none; border-right: none; border-top: none; margin-bottom: 0cm; padding-bottom: 0.07cm; padding-left: 0cm; padding-right: 0cm; padding-top: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kobieta drgnęłą, gdy do pokoju
wszedł Evan z tacą, na której znajdowało się jedzenie. Wyrwał
ją ze wspomnień, z tego dnia, gdy dowiedziała się od Aidana o
istnieniu jego siostry. Nie chciała go wtedy słuchać. Krzyczała.
Tupała. Wściekała się. Chciała mieć rację, aby udowodnić
sobie, że Issay miała rację i wszyscy mężczyźni są tacy sami.
Zrobiła wtedy dokładnie to samo co teraz.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<ul>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Pokłóciliście się, prawda?</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Basowy, zachrypnięty głos Evana
doszczętnie zniszczył cień wspomnienia, przywracając pełną
uwagę Saviery na stan obecny. Uśmiechnęła się posępnie,
zakładając nogę na nogę i podnosząc do ust szklankę, by upić
kolejny łyk whisky. Ciecz wpłynęła jej do ust, piekąc przez
chwilę. Smakowała trunku w milczeniu jeszcze przez kilka sekund,
zanim odpowiedziała. W międzyczasie zerknęła w lustro, które
stało w przedpokoju. Zmieniła się. Gdy kłóciła się z Aidanem o
jego siostrę miała siedemnaście lat. Teraz, w wieku dwudziestu
dwóch lat, zmieniła się nie do poznania. Ubrana była w elegancki
kostium w barwie intensywnej czerwieni, zwiewny i przylegający do
ciała ściśle jedynie na piersiach i biodrach. Czarne szpilki
dodawały jej ubraniom pikanterii. Jedynie fryzury przez te lata nie
zmieniła. Czekoladowe włosy opadały falami na jej kark, nieco
dłuższe niż dawniej, sięgające jej za łopatki i opadające na
ramiona.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<ul>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Różnice temperamentów, Evan.
Adien uważa, że powinnam poświęcać więcej czasu jemu, zamiast
chłopcu i badaniom.</div>
</li>
<li><div style="margin-bottom: 0cm;">
Żartujesz. Wiedział, jak ważne
jest, byś skończyła eksperyment na czas. Od tego zależy twoje
stypendium.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; page-break-before: auto;">
Evan uniósł
brwi, mierząc kobietę podejrzliwym spojrzeniem. Nie krył się
zbyt mocno ze swoimi intencjami względem Pani Petrowicz.
Ostatecznie jedyną jego przeszkodą był jej mąż. Saviera chyba
już od dłuższego czasu wyczuwała zamiary Evana, jednak był on
jedyną osobą, która chociaż w części znała jej przeszłość,
dzieląc z nią jednocześnie wiedzę i pasję do modyfikacji
genetycznej komórek.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; page-break-before: auto;">
- Dla niego
to pieniądze, które ma. Nie docenia faktu, jak wiele prestiżu
daje takie stypendium. W zasadzie nie mogę mieć do niego o to
pretensji. W sporcie, zwłaszcza w quidditchu, stypendium oznacza po
prostu brak możliwości finansowych na rozwijanie talentu.
</div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wzruszyła ramionami, stwarzając pozór
osoby niewzruszonej. Evan pokiwał głową, nie do końca przekonany.
Nie lubił Petrowicza. Jego zdaniem był zbyt zadufany w sobie, zbyt
świadomy wpływów i sławy, jaką zyskał stając się światowej
sławy bułgarskim graczem quidditcha. Saviera natomiast poczuła
falę spokoju. Zrozumiała właśnie, jak bardzo źle oceniła słowa,
które usłyszała. On nie chciał jej zamknąć. Tęsknił. Kąciki
ust kobiety uniosły się w delikatnym uśmiechu i po chwili już z
większym entuzjazmem kontynuowała rozmowę z Evanem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po zjedzeniu posiłku i jeszcze jednej
szklance whisky, Pani Petrowicz wróciła do domu. Wracała po ciemku
przez park, upewniwszy się, że jej różdżka znajduje się
bezpiecznie za jej dekoltem. Po drodze jej rozmyślania przerywało
tylko wycie wilków.. Tak, była pełnia."</div>
Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-36846167115637690382015-06-13T03:12:00.000-07:002015-06-13T03:12:07.514-07:00"I don’t know about you, but I’m feeling twenty-two"Wpis, przerwa, wpis, przerwa. Nie można zarzucić mi systematyczności, prawda? Generalnie, mimo, iż nie czuje tego w życiu, to jednak moje życie internetowe umarło. I to śmiercią nagłą i gwałtowną.<br />
Od stycznia minęło już niemal pół roku i zmieniło się naprawdę wiele przez ten czas.<br />
<br />
Zmieniłam pracę - już nie pracuję jako specjalista do spraw prowadzenia recepcji i klienta (;)) tylko jako serwisant techniczny w firmie będącej autoryzowanym supportem dla Sony'ego.<br />
Mam dużo do nauczenia się. Nie zawsze jest to łatwe - wręcz za często wydaje mi się, że pewne rzeczy mnie przerastają. Ale potem wiem, jaki jest tego cel, zaciskam zęby i zmuszam się do kolejnego telefonu. Naprawy są proste i trudne zarazem. Moje zdolnośći manualne bardzo utrudniają tę pracę. Ale jestem dobrej myśli.<br />
Gorzej nieco z otoczeniem. Przez ostatnie 2 lata (a może i 7... w szkole średniej towarzystwem też nie grzeszyłam) wycofałam się z życia towarzyskiego. Ograniczone zaufanie do siebie i ludzi, spowodowane zdarzeniami przeszłości i diagnozami sprawiły, że zdecydowanie wolę spędzać czas z ludźmi, którym naprawdę ufam w całości - w tym przypadku jest tylko jedna taka osoba, póki co - niż wchodzić w głębsze relacje z postronnymi osobami. Cokolwiek jednak pracuję nad otworzeniem siebie! W sensie, naprawdę poważnie rozważam częstsze zapraszanie na kawy takich Blueberry czy goistek :)<br />
<br />
Nadal przebywam we Wrocławiu. Po odsunięciu się od toksyczności, którą mi powodowanego ale też i którą w dużej mierze sama świadomie lub nie powodowałam, zaczęłam od nowa. Miałam czas na przemyślenie wielu spraw. Tym sposobem dotarłam do porozumienia z tą częscią siebie, odpowiedzialną za życie rodzinne. Nawet ogarnęłam trochę priorytety. Uznałam, że dość mam poczucia winy, przepraszania, dostosowywania się na siłę do osób, które z wygody nie chcą się zmienić. Przestałam zmieniać się na siłę. I przestałam zmieniać się dla kogoś. Wszystko co teraz robię, robię dla siebie. Chcę widzieć świat lepszym niż jest. Chcę widzieć siebie jako lepszą osobę. Chcę mieć radość, pasję, zainteresowania. Może nawet zacznę pisać :)<br />
<br />
Mieszkam z Myszczem w mieszkanku, dwupokojowym, w pięknej, chociaż może mało kolorowej dzielnicy Śródmieście. Nasze mieszkanie jest stare, wysokie, zimne, ale tylko nasze i przytulne :D<br />
<br />
W ostatnich dniach byli nawet moi rodzice. Zjechali z drugiego końca Polski na kawę... Nie kłamię, przyjechali na 6 godzin, napić się kawy i zjeść obiad :D<br />
<br />
Trzy lata temu myślałam, że jestem dorosłą osobą o ugruntowanych poglądach i zdrowym podejściu do tego smutnego, szarego życia.<br />
Obecnie mam 22 lata i wiem, że nic nie wiem i z pewnością nic nie jest pewne. Wszystko się zmienia. Ludzie przychodzą i odchodzą. Przeszłość jest bagażem, który można dźwigać na ramionach lub doczepić jej kółka i prowadzić obok siebie. Ten wpis jest swoistym pożegnaniem z pewnym etapem mojego życia.<br />
<br />
Następnym będą opowiadania. Uznałam, że nie mam ochoty prowadzić oddzielnego bloga. Ten nadaje się idelnie.. No, może jedynie trzeba go troszkę zmodyfikować opisowo... A może i nie: )<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/AgFeZr5ptV8/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/AgFeZr5ptV8?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
A nóż widelec zdobędę nowych czytelników? Mwah :DSharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-51652333871091940622015-01-14T13:36:00.003-08:002015-01-14T13:36:38.912-08:00#Emocjonalne rozterki, huhmMiałam napisać nieco wcześniej, ale po napisaniu kilku słów uznałam, że będzie to zbyt osobiste. Dlatego piszę dopiero teraz, gdy przemyślałam sobie wiele spraw i mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że pewnych rzeczy po prostu nie ogarnę - i muszę to zaakceptować, czekając na odpowiedni czas.<br />
<br />
Bzdurą jest, że 20 letni ludzie są już całkiem dorośli i mogą podejmować samodzielne decyzje. Racja, że niektórzy tacy są, ale jest ich niewielu. Cała reszta w tym wieku dopiero uczy się życia. Studia opóźniają jeszcze ten proces. Odpowiedzialność za siebie, za kogoś, za słowa, za myśli, za okazywane emocje. Do tej pory uważałam się za pechowca w miłości, który w końcu trafi na tego jedynego. Próbowałam, na swój sposób kierowany przeszłością, dawnymi doświadczeniami. Trochę się boję, że słowa które napisze, będą za np. rok już dawno nieaktualne, ale myślę, że dopiero teraz dowiedziałam się, że miłość to nie tylko uniesienia i wspaniałe chwile, nie jest to też jedynie wspieranie się w trudnych chwilach, udzielanie rad, czy przytulenie, gdy drugiej stronie jest źle. Zobaczyłam, że miłość zawarta jest w tych chwilach, gdy martwisz się o jego zdrowie, gdy on podaje ci wszystko czego potrzebujesz i nie krytykuje twojego marudnego zachowania. W tych prostych codziennych czynnościach, na których nie skupiamy uwagi. Że ugotował. Odkurzył. Pozmywał.<br />
<br />
Do tej pory nie umialam zdefiniować słowa "miłość". On nauczył mnie, zapewne całkiem nieświadomie, że miłość to są te niektóre chwile uniesień, uśmiechy i wewnętrzny przymus cofnięcia się do domu by pocałować na pożegnanie, mimo, iż na tramwaj zostało już niewiele czasu. Poza miłością jest przywiązanie, szacunek, przyjaźń i partnerstwo. Nawet jeśli czasami sprawia ci przykrość, to z pewnością później to zauważy i nastąpi wyjaśnienie. Mam tendencje do odczuwania przykrości z powodu rzeczy małych, więc w jego przypadku to jest również cierpliwość jako wypełniacz, gdy nie ma "miłości". To wszystko łączy sie w jedną całość. W życie.<br />
<br />
Nie umiem jeszcze żyć bez zmartwień. Martwię się o pracę, o jutro, o Francję, o urodziny czyli o każdą możliwą rzecz. To takie przeciwieństwo, bo on nie martwi się niczym, co nie jest bieżące. Może to zdrowe, czas pokaże.<br />
<br />
Francja... Coraz więcej obaw, coraz mniejsza zachęta od strony "ciepełka". Islam, muzułmanie, terroryści. Cofam się. Ale pójdę naprzód. W duchu idei przeszłości. No bo kto, jak nie ja?<br />
<br />
Nie przeprowadzamy się też z tego naszego pokoiku. Jest to dla mnie zmorą o tyle, że jest dla niego za mały, w złej lokalizacji i zamieszkał tutaj tylko ze względu na mnie. To, mimo iż urocze, to nie jest dobry powód. Myślę o przeprowadzce, ale gdzie? I jakim nakładem pracy? (tak, tych rzeczy jest mega dużo).<br />
<br />
Chciałabym być bardziej odpowiedzialna. Ale to chyba jeszcze nie czas. Nie pora.<br />
<br />
W ten weekend będę miała wyzwanie specjalne - zapoznanie z jego rodzicami. Może nie spanikuję już na miejscu :)<br />
<br />
Pozdrawiam ;>Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-47432765210385393542014-12-10T12:17:00.002-08:002014-12-10T12:17:49.792-08:00December time. Christmas time. Wait... what? :><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/yXQViqx6GMY?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
Christmas.. Czy może raczej świąteczne szaleństwo. Znów długa przerwa (od października to grudnia to faktycznie...;D) zagościła w moim życiu, umacniając to, co pozytywne i sprawiając, że do pewnych rzeczy mogłam dojrzeć.<br />
<br />
Dojrzeć? Czy zmienić się? Zmiany nie zawsze są dobre. Ale też i nie są złe. Są inne.<br />
<br />
Biorąc pod uwagę całe zamieszanie, o którym pisałam w poprzednim poście, można by rzec, że życie nabiera tempa. Od czego by tu zacząć? Może od faktu, że przeszłam na dietę. Żadną słynną, po prostu podreptałam za radą koleżanki z pracy i popychana przez drugą (N.) która ze mną poszła, prosto do Pana Radka, który popytał nas, pomierzył, poważył i orzekł, że moje marzenie 68 kg jest całkiem blisko. Generalnie w okolicach lipca ważyłam jakieś 84-85 kg. Na pierwszej wizycie w listopadzie wyszło, że przez lato i stres gdzieś uciekło mi kilka kilo i nosiłam już jedyne 78 kg. Na grudniowej wizycie ubyło niewiele, bo dokładnie jakieś 0,4kg ale waga już pokazuje dumne 77 kg :D Oko taka zmiana cieszy i to bardzo. Tylko tak trochę zawiedziona byłam, bo N. miała zdecydowanie lepsze efekty po pierwszej fazie diety. A ja nie cheatowałam nawet na alkoholu! ;<<br />
Ale dalej staram się trzymać diete (Staram sie, bo jednak zakaz używania soli, to w moim przypadku niemal jak skazanie na wieczne tortury). Zobaczymy w styczniu jakie efekty mi to da. Tak, zamierzam wszem i w obec chwalić się swoją wagą, dopóki będzie ona spadać.<br />
<br />
Druga sprawa, która zmieniła moje życie to rzucenie papierosów. Od dwóch miesięcy już nie palę. Po papierosa sięgnęłam po powiedzeniu sobie że rzucam palenie dokładnie dwa razy. Raz wypaliłam połowę (2-3 machy) i zgasiłam go, z wyrzutami sumienia. Drugi raz odpaliłam ledwo i musiałam wyrzucić, bo biegłam na tramwaj. W biegu kminiłam, że "no kurczę, teraz będę musiała zapalić kolejnego". Ale w tramwaju już doszłam do wniosku, że w zasadzie to tego nie potrzebuję. W tej chwili brakuje mi papierosów głównie w momentach wielkiego stresu albo złości (a u mnie to raczej jedno i to samo :>).<br />
<br />
Stres... Ciężka sprawa. W pracy dostałam podwyżkę, nowe obowiązki i generalnie w tym zakresie życia czuję, że powoli uginam się pod natłokiem ludzi. Naprawdę nienawidzę swoich klientów, mimo, iż nic nie zawinili mi personalnie. Po prostu tam są, siedzą i nie wiedzą, oczekując, że dostaną wszystko na talerzu. Wiem, że pewnie jestem takim samym człowiekiem jak oni, gdy idę gdzieś indziej, ale nie rozumiem, dlaczego ludziska mają takie wielkie oczekiwania względem innych ludzi i dlaczego za drobny błąd, któremu nic winna nie jestem, zostaję zmieszana z błotem. A do tego jeszcze myślenie a'la "no kurde, przecież skoro przyszłam do lekarza to on MA PSI OBOWIĄZEK MNIE UZDROWIĆ". W przypadku mojej pracy to jest stwierdzenie "ej, jesteście Operatorem Internetu, wasz net ma być szybki, ma szybko chodzić po moim zawirusowanym kompie, jeszcze ma go odwirusować i ma być na WiFi wszędzie, nawet tam gdzie kurwa zasięg jest w chuj zakłócany, a jak nie daj boże ściągniecie mi wirusa albo pokażecie info, że strona jest niezaufana to was powiesze na gałęzi jak leci wszystkich" (sądząc po wyrazie oczu i tym, co w następstwie robią ci ludzie, to mówię wam, że oni mają te słowa wymalowane w oczach).<br />
Generalnie do pracy wstaje koło 8, wychodze po 9, wracam około 19stej, gotuje rzeczy na dietę i mam chwilę na przespanie się.<br />
<br />
W natłoku tego wszystkiego znajduje też jakimś cudem czas na ową osobę, która sprawiła, że czuję się szczęśliwa, będąc w Polsce, że myślę nad wyjazdem do Francji i uczę się francuskiego (yup, Je suis Sharon, J'aime une chatte ;)), że rzuciłam palenie i po części, że przeszłam na dietę. Po częsci, bo jednak robię to też dla siebie. Chyba mogę napisać, że w ten ludzki sposób udało mi się zakochać a potem pokochać. M. to nie Shame, ale znalazłam miejsce w mym życiu dla nich obydwu. Sfera życiowa i duchowa są zmieszane i tworzą jedną całość, ale chyba powoli, powoli udaje mi się uzyskać równowagę. Cóż, z pewnością to może być ułuda i okaże się, że muszę wybierać, ale nie chce teraz o tym myślec. Teraz jestem szczęśliwa.<br />
<br />
Wiem też, że w związku z tym wszystkim odwróciłam się od niektórych osób lub może to tak wyglądać. Osoby te zapewniam, że wszelkie zobowiązania zostaną uregulowane. Wszelkie. Postanowiłam, żę w końcu zacznę stawiać nogę za nogę o własnych siłach i sama. Mam osobę, która trzyma mnie za rękę, abym utrzymała równowagę, ale nie ciągnie mnie ani naprzód ani w tył. Jest partnerem, przyjacielem i kochankiem. I nie chcę go stracić. Trochę tak, jakbym w tym ziemskim życiu znalazła schronienie, dom, który jest mi znajomy. Cięzko to opisać. Szczerze życzę każdemu takiego uczucia.<br />
<br />
Piosenka jest dla niego.<br />
<br />
A wam życzę wszystkiego najlepszego w święta :) Niech będą udane i głośne.<br />
<br />
P.S. - Czy chwaliłam się, że moja siostra spodziewa się córeczki? :) Już w marcu! <3Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-1044597843831302052014-10-19T00:08:00.003-07:002014-10-19T00:08:42.202-07:00Random... I'm so random. :)Witam po długiej przerwie.<br />
<br />
Nosiłam się z zamiarem utworzenia nowego bloga. Oj tak. Bardzo długo nosiłam sie z tym zamiarem. Za każdym razem jednak, zaglądając na tego bloga odpuszczałam. No, wszakże mam juz swoje miejsce. Wprawdzie to juz nie jest mój Tivadar, mój obóz szkoleniowy dla dzieci, ale jest to jakaś część mnie z przeszłości.<br />
<br />
Dlaczego zdecydowałam się wrócić? Bo muszę sobie poukładać wszystko i ładnie. Być może nadać jakiś kierunek czemuś.<br />
<br />
Moje życie przez ostatnie 3 miesiące zostało przewrócone do góry nogami. Czasami człowiek nie zdaje sobie sprawy, jak dwie osoby mogą wszystko zepsuć, podeptać i zbudować od nowa.<br />
<br />
Jeszcze jestem w stanie przypomnieć sobie początki, mimo tego strasznego zagmatwania i strachu przed kolejnymi krokami.<br />
<br />
Czy wciąż chcę wyjechać za granicę? Hmm... Czuję niesamowity ból w sercu, gdy oglądam zdjecia dziewczyn z forum Au Pair, które wyjechały. Gdy pokazują, jak tam jest, jakie są szczęśliwe, jak korzystają z życia i chodzą do klubów. Jak używają American Dream.<br />
<br />
Wtedy zadaję sobie pytanie: "dlaczego nie wyjechałaś od razu? Dlaczego to zaprzepaściłas? Czyż nie od razu wiedziałaś, że zawalisz tą sprawę?". Na dwa pierwsze pytania nie znam odpowiedzi. Na ostatnie chyba trochę znam. Chyba trochę od początku wiedziałam, że to tylko mrzonka. Od tego dnia, gdy leżąc w łóżku w pokoju w Radzyniu na Reja, w czasie ferii zimowych wpadłam na strone o programie au pair i stwierdziłam "JADE!". Już wtedy gdzieś głębiej, rozdwojony od fascynacji żył smutek, taka myśl, że przecież ja jestem tylko soba i nie wyjadę do wspaniałego USA. Że to tylko marzenie.<br />
<br />
Ale, ale.. Czasami pada też pytanie: "a czy wyjedziesz jeszcze za granicę? Tak na stałe?". I wtedy wzruszam ramionami, stwierdzając, że jesli będą ku temu predyspozycję, to dlaczego nie? Predyspozycje, a więc - jeśli tam znajdę lepszą pracę, lub jeśli tutaj nie będzie mnie trzymała dobra praca. Póki co mam kogoś wspaniałego u swojego boku, kogo się nie spodziewałam. Być może, pewnego dnia wyjadę z nim do Francji, Anglii albo może nawet i do USA? Jesteśmy młodzi i mamy masę czasu przed sobą. Gdzieś na pewno będzie lepiej ekonomicznie niż tu, w Polsce.<br />
<br />
Będę zaglądać na tego bloga. Częściej niż dotychczas. Potrzebuję miejsca do wznowienia przepływu myśli. A to nadaje się idealnie, zawierajać cień mojej przeszłości - której nie załuję. Poszukiwania rodziny w programie Au Pair było doswiadczeniem jedynym w swoim rodzaju i nauczyło mnie, by nie rezygnować, ale też i nie brać pierwszego lepszego co wyciąga do nas rekę. (W przeciwnym wypadku właśnie płakałabym, że indyjska rodzina zabrania mi spożywania piwa w moj day work-off. :D).Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-61978702101726516952014-02-09T08:38:00.002-08:002014-02-09T08:38:29.323-08:00Z dnia 9 lutego 2014 roku.Ciężko jest zacząć pisać pod publikę, która być może zapomniała już o tym miejscu, ale być może nadal tu zagląda i może to interpretować. A jak wiadomo, potrzebne są miejsca, by wyłożyć swoje żale. I nowości.<br />
<br />
Nie pisałam dawno, bo i jak mi się zdawało nie było nic ciekawego do opisywania. Praca, mieszkanie, druga praca, wolna niedziela. Tak w kółko i w kółko. Przeżyłam ślub mojej drugiej siostry. Nadal pracuję w w firmie sprzedającej usługi telekomunikacyjne. Osobiście myślę, że ta praca jest naprawdę niezła, wymagająca i na swój sposób nadaję się do niej, chociaż też nie zawsze i nie do końca - wiadomo, mam swoje plusy i minusy, które mogą się wpasować w wymagania pracy lub całkowicie się znosić.<br />
<br />
W mieszkaniu żyjemy dość spokojnie. Moja współlokatorka jest bardzo wyrozumiała dla moich przeróżnych nastrojów :) A te są zmienne, jak pogoda.<br />
Czasem brakuje mi dawnych przyjaciół. To jak twarze z zamierzchłych czasów, których już nie znam i nie pamiętam.<br />
<br />
Na dzisiaj tyle. Nie jestem w stanie wykrzesać z siebie nic więcej. Być może niedługo przeniosę się na inny blog, bardziej anonimowo, od nowa, od samego początku. Zastanawiam się jedynie, ile do diabłą początków potrzebuję, by doprowadzić sprawę do końca.<br />
<br />
Nowy początek - nowe matche.Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-55804384304049697042013-09-21T10:36:00.001-07:002013-09-21T10:36:22.800-07:00We’re gonna stand and fight forever.Nawet nie wiem od czego zacząć. Mój americanowroclove dream się skończył. Sprawiło to, ze na kilka dni podłamalam się, nie wiedząc coż powinnam czynić. Jednak w planach mam odrodzenie w popiołach i wejście z hukiem w dalsze życie... z większą ilością wolnego czasu. Jednak praca 7/7 nie jest dla mnie, stanowczo. Jestem stadna zwierzyną i od czasu do czasu muszę zejść z piedestałów do znajomych. Tak tych poznanych jak jeszcze nie poznanych ;)<br />
Skłamalabym twierdząc, że nie wracam do przeszłości. Powroty w tamto miejsce są jak narkotyk, uzależniają coraz bardziej. Sprawiają jednak że mamy zastój a czasem nawet i się cofamy. A na to w tej chwili nie mogę sobie pozwolić. Na plus? Tutaj naprawdę przeszłość sciga mnie jedynie w mojej własnej głowie. Poza nią wszystko jest nowe, świeże i nieskalane. Tutaj mogę być sobą...tylko nie mam teraz na to czasu. I to jest ten problem z ktorym musze sobie poradzic.<br />
Wiele pomocy otrzymuje od rodziny. Moich rodzicow, siostr. Mimo kilometrów jakie nas dzielą, nie czuje sie sama. I jestem im za to wdzięczna. Serce mi się jednak kraje i upokorzenie wylewa gardlem, gdy pomysle, ze znow mialabym skapitulowac. A tak sie nie stanie, nieprawdaz? ^^<br />
<br />
Nie bede rozdzielala tego postu na to co w pracy a co w moim zyciu bo na chwile obecną to jedno i to samo. Albo pracuje, albo śpie. Szykuja się jednak zmiany. Jesli je przetrwam, przetrwam wszystko.<br />
<br />
Mieszkanie za to mam naprawdę takie jakie mieć chcialam. Stare budownictwo, kamienica, 2 pietro, dwa duże pokoje, lazienka i kuchnia. Moj pokoj jest pomarańczowy i ma zielone rolety. Wygodne łózko, nowe szafy i jedna wbudowana stara gdzie trzymam wszystkie "graty". Stol, krzesla i....rozkladany fotel! *_* To w nim, zaraz po pokoju Liv, spedzam najwiecej czasu gdy jestem w domu. No bo oczywiscie zeby skorzystac z neta czy obejrzec "Glee" - tak, wkrecilam sie =.=" - przesiaduje w pokoju mojej drogiej współlokatorki.<br />
I takie jedno kruche pytanie... Gdzie kończy się idea a zaczyna przymus? Jak odkryć własne powołanie? Jak odkryć to, co sprawia ci przyjemność, w momencie kiedy nawet to co kiedyś bylo przyjemne...stało się odstręczające?<br />
<br />
"Not gonna die" Skillet, dla was i dla mnie. Razem z kubeczkiem parującej mięty, którą za moment sobie zrobię ;)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/njJ7NZMH70M?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-49476262273267958622013-09-02T09:10:00.002-07:002013-09-02T09:10:52.728-07:00Wroclove. I made decision about my future.Wzięłam się w garść. Mniej więcej dwa tygodnie po powrocie z tego nieudanego Egiptu spakowałam walizki i powiedziałam rodzicom, ze wyjeżdzam do Wrocławia. W zasadzie na dziko. Jakąś częscia siebie wiedziałąm ze beda schody. I nie chcialam pracować w tej pizzerii zbyt dlugo. Na szczescie bylam tam tylko raz i wiecej nie musze juz isc.<br />
Poszukiwania pracy, przyznaje, nie byly zbyt optymistyczne. Wysylanie setki CV konczylo sie milczeniem i ciszą... do czasu. Później rozdzwoniły sie telefony, interviews, drugie etapy. Ostatecznie zostałam w jednej z firm, gdzie... potocznie rzecz nazywajac bede sprzedawała odkurzacze. Myślcie sobie co chcecie. Ja swój wniosek wyciągnę po pierwszej wypłacie. Firma nie jest polska,ma inne zasady pracy, inne umowy i inne podejście do sprawy. Znow szczescie być moze sie do mnie usmiechnelo - moze to wlasnie ten moj czas, moje miejsce i moje 5 minut...znaczy no, tak z 10 lat.<br />
Pierwsza maszyne sprzedalam wczoraj z pomoca menadzera, naturalnie.Mysle, ze sama zaczne sprzedawac, jak ogarne cala ta dokumentacje i zrobie jeszcze co najmniej z 50 demo.<br />
<br />
Prywatnie to jeden wielki chaos. Nie mam czasu na nic. Krotko spie, ledwo regeneruje siły. Pożądam juz wlasnego mieszkania. Mam dość akademika w ktorym mieszkam. Ale z marudzenia to tyle. Skilleci mają nowe piosenki, ktore sa wspaniałe, jak cała reszta ich twórczosci. Tutaj ukłon z podziękowaniami w strone cinder_Ell_a czyli Pauli, za to, że zaraziła mnie nimi tak całkowicie.<br />
<br />
W strony wschodnie (tak, to ciekawe, ze wrocławianie bardzo często mowią mi, że słychac i widać iż jestem ze wschodu) wracam na wesele mojej siostry. To bedzie jakos pod koniec września. Musze kupic do tego czasu sukienke, buty i torebke.<br />
<br />
W tytule napisalam, ze podjelam decyzje co do mojej przyszlosci. Prawda jest taka, ze wybralam sciezke. A ta sciezka moze prowadzić przez rozne miasta i rozne zawirowania. Na koncu jest ten taki ludzki cel. Ale sadze, ze przeznaczenie i tak wtraci swoje trzy grosze. Nie bede z nim walczyła, jesli moge wspolpracowac. Poki co moge smiało powiedziec, ze przeznaczenie dało mi cień nadziei na spełnienie dziecięcych mrzonek.<br />
<br />
Skillet - Fire and Fury || Przyjemnego sluchania ;]<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/dIo1JKoIG6g?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-54817161946226773882013-08-01T04:15:00.001-07:002013-08-01T04:15:11.526-07:00Wielki złamany powrót.Do napisania tej notki przymierzam się od dłuższego czasu. Czas mojego milczenia był czasem olbrzymich zmian w moim podejściu do życia. Czas zbierania osobliwego doświadczenia. Czas przestawienia priorytetów. I zrozumienia własnych motywów.<br />
Bo jak można chcieć uciec od siebie ;)<br />
Wróciłam do Polski. Praca za granicą, chociaż byla ciekawym doświadczeniem, nie jest tym czego szukam. A szukam nadal, nie poddałam się, wbrew pozorom. Muszę jedynie zebrać siły i środki. Zrezygnowałam z programu au pair.<br />
Moim kolejnym celem jest Wrocław, tak czy inaczej. Pewne rzeczy się nie zmieniają.<br />
<br />
Na chwile obecną jestem na etapie poszukiwania pracy.<br />
Czy teraz uważam, że spełnianie marzeń to bezsens? Nie. Nalezy spróbować wszystkiego, ale w razie porażki nie można się poddać. Należy poleżeć przez chwilę, żeby złapać oddech i następie podnieść się. Działać dalej.<br />
<br />
Jedyne co mi potrzebne na chwilę obecną to reorganizacja życia. Niechcący wróciłam w dawne kąty, wcześniej zapominając po co coś robię. Po prostu robiłam co mi kazano. A to nie tędy droga. Nie można zapominać o pasjach.<br />
Tak, wracam do czynnej gry RPG ;)<br />
Mój pierwszy plan to zakupienie NWN2, orginalnej, działającej, niezbugowanej *_*<br />
Może nawet wrzucę tutaj recenzje? ^^<br />
<br />
Trzymajcie się robaczki.Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-60736905071521529362013-06-29T10:27:00.000-07:002013-06-29T10:27:58.854-07:00This is the new shit - but will be better ;)Jestem w trakcie drugiego weekendu w Egipcie i w końcu znalazłam chwilę czasu by zaktualizować to co się dzieje również na blogu.<br />
Ogólnie sprawa z rodzinami wygląda tak, że ta rodzinka z APiA z okolic NYC stwierdziła, że nadal są mną zainteresowani, ale chcą poczekać z wyborem au pair do momentu aż urodzi się ich dziecko. W sumie jest to uczciwe, biorąc pod uwagę, że mogliby się ze mną zmatchować a potem stwierdzić, że jednak nie chcą au pair i musiałabym wracać albo od razu być w rematchu.<br />
Druga rodzinką z APiA mieszkająca blisko jeśli nie w Philadelphi jest rodzinka bardzo miła, napisali mi od razu całą rozpiskę tego jak będą wyglądać moje zajęcia w rozróżnieniu od miesiąca. Do opieki są dwie dziewczynki, 7 i 3 lata, głównie zajęcia na plaży albo rozwożenie ich po zajęciach dodatkowych. Do tego mogę używać samochodu i czasami na 2-3 godziny zostawałabym z całą trójką, bo matka jest w ciąży, ale ona chce zajmować się niemowlakiem. Mam z nimi rozmawiać, jak tylko znajdę chwilę.<br />
Trzecia rodzinka jaką mam i z którą mam rozmawiać, to rodzina z Californi właśnie, ta polka. Są dość treściwi, zwięźli i...cóż, narazie nie mogę ich ocenić, bo właściwie nic o nich nie wiem. Troszkę negatywne wrażenie na początku, ale może to tylko złudne wrażenie, kto wie? Mieszkają w malowniczym miasteczku, więc spróbuję, a co mi tam ;)<br />
Co do matur - pozdawałam. Nieistotne jest dla mnie na ile, więc i tutaj nie podam. Ale zdałam i to zdecydowanie lepiej niż sądziłam, że zdam. Nawet z matematyki. Teraz czekam jeszcze na wyniki egzaminów zawodowych.<br />
A Egipt... Cóż. Właśnie jestem po mega miłym incydencie, kiedy to w kawiarni w której siedze aby złapać net, podszedł do mnie pracownik czy właściciel i podarował mi bardzo ładne róże, zapakowane i w ogóle. Pytanie czy czekały specjalnie dla mnie czy po prostu tak mi sie udało? ^^ xD Do tego chciał chyba zapłacić za moje zamówienie, ale stwierdziłam, że to... Zbyteczne, stanowczo ;)<br />
Zaczęliśmy w zasadzie dopiero dzisiaj szkolenie takie poważne. Uczyliśmy się układu tanecznego, dość skomplikowanego jak na mój gust, ale po dwóch godzinach, gdy wszyscy mieli już dosć, włącznie ze mną, bardziej psychicznie niż fizycznie, załapałam większą część układu. Bolące kości, ścięgna i wiązadła to w moim przypadku osoby całkowicie pozbawionej kondycji całkiem naturalna sprawa.<br />
Inną ciekawą rzeczą są osoby które tu szefują. To jedyny minus całej sprawy. O ile jako tancerze są naprawdę profesjonalni, o tyle przesiadują w naszym mieszkaniu bez skrępowania, biorą nasze rzeczy, częstują się naszymi papierosami, jedzeniem i piciem, a gdy poprosilismy o jedzenie, bo to powinni nam zapewnić, zabrali jedynego chłopaka jaki z nami mieszka na zakupy, kupili jakieś... coś, co nazwali chlebem ale co wygląda jak tortilla, jakas szynka i uwaga - CHAŁWE słodką - i kazali zrobić z tego jedzenie. Gdy się okazało, że zadne z nas nie potrafi przygotować tego dziwnego dania, szef stwierdził, że jesteśmy leniwymi mamisynkami. Do tego wczoraj narobili bałaganu, a potem sprzątając stwierdzili, że jesteśmy brudasami. Na koniec, gdy spytałam co z naszą pralnią albo chociaż pralką do mieszkania, wielce się zdziwili, stwierdzając ze jestesmy leniwi strasznie bo oni przeciez wszystko piora w rekach. To spory minus, warty opisania - arabowie mają specyficzną kulture. Zostawiają kobiety w domu i wszystko ma być zrobione. W zamian kobiety otrzymuja wszystko czego dusza zapragnie.... Poza zrozumieniem.<br />
Pomijając to jest całkiem fajnie. Mam w porzadku towarzystwo. Nocami nie mogę spać, ale co tam... Niezapomniane chwile w Egipcie są tego warte xD<br />
Na dzisiaj to tyle. Kolejna notka pewnie jak w końcu stanie się coś wiecej i akcja ruszy mi z kopyta ;)<br />
<br />
Na osłodzenie humoru piosenka, która kotłuje mi się w głowie za każdym razem, gdy już nie potrafię znieść ich arabskiej mowy xD<br />
Marilyn Manson - This is the new shit ;)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/Pdtv-pbpQog?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-25136266945720553462013-06-21T10:54:00.000-07:002013-06-21T10:54:22.875-07:00My first time in Egypt!Nadszedł czas na pierwszą notkę z gorącego, upalnego i absolutnie niesamowitego Egiptu <3 Zanim zdam sprawozdanie z podróży i pierwszego dnia, muszę powiedzieć, że urzekło mnie to miejsce. Wprawdzie nieco nachalni, ale ludzie są mili, usiłują naciągać, pomagać, zagadać, wszystko - full wypas. Szkolenie angielskiego w toku, po pierwszym strachu porozumiewanie się w sklepach, restauracjach, barach czy nawet z pracodawcą wychodzi mi coraz lepiej. Chociaż przyznaję, momentami niewiele rozumiem z ich dialektu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-Msoizq4uwq4/UcSR9i-jIOI/AAAAAAAAAKI/n8M5bpB42os/s1600/P200613_18.19.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://2.bp.blogspot.com/-Msoizq4uwq4/UcSR9i-jIOI/AAAAAAAAAKI/n8M5bpB42os/s320/P200613_18.19.jpg" width="320" /></a></div>
Podróż. Pierwszy lot samolotem. Niesamowite wrażenia wciskania w fotel, picia whisky w samolocie i te widoki. Wprawdzie na koniec, podczas lądowania byłam przekonana, że uszy mi pękną, jednak ta zmiana cisnienia i ten dreszczyk ze mozna spasc - bezcenne <3<br />
No i wyladowaliśmy. Pierwsze chwile były iście niezapomniane. Czekaliśmy dwie godziny na lotnisku aż toś po nas przyjedzie. Gdy przyjechał, okazało się ze to taki Max, dziwny człowiek który wsadził nas w taksówke, zabrał do jakiegoś biura, brudnego i nieprzyjemnego maksymalnie. Tam mielismy czekać na jakiegos Marco, ale ten sie nie zjawił wiec zapakowali nas w kolejną taksówke i wywieźli na jakąś dzielnicę apartamentowców. Dali nam pokój i kazali czekać, przespać się i w ogóle. Widok z okna, bezcenny rónież:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-uz6wjXfbsO0/UcSR81NXeUI/AAAAAAAAAKE/C5ZknSdGYDE/s1600/20130621_121329.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://4.bp.blogspot.com/-uz6wjXfbsO0/UcSR81NXeUI/AAAAAAAAAKE/C5ZknSdGYDE/s320/20130621_121329.jpg" width="320" /></a></div>
Za to już sama Hurghada wyglądała przepięknie <3<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-QFSREV83MnA/UcSR3jm04uI/AAAAAAAAAJ8/06U5GWe0NuE/s1600/P200613_01.58.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://1.bp.blogspot.com/-QFSREV83MnA/UcSR3jm04uI/AAAAAAAAAJ8/06U5GWe0NuE/s320/P200613_01.58.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
W każdym razie dzisiaj już przyjechal Sharkaz, który wyjaśnił nam wszystko - mieli dwa dni na znalezienie nam hotelu i miejsca w pokojach z animatorami. I jutro, albo dzisiaj nocy nas tam przewiozą. Wyjaśnili nam też że nasza praca nie będzie tylko przy jednej rzeczy - będziemy się wymieniać. Czas wolny mieszany z czasem pracy i tak od 10 rano do 23 w nocy. Do tego spektaktle w których bedziemy brać udział - może niedługo wrócę do śpiewania? ;)<br />
Podróż po ulicach Hurghady również była niesamowita. Ludzie zaczepiali, kupiłam fajny zegarek praktycznie za grosze. Jestem zadowolona, już lekko opalona i w ogóle... Nie czuć tutaj że jest 42 stopnie celsjusza. Po prostu stoi się w słońcu i się tego nie czuje. Jest rześko, jest przecudnie i człowiek w ogóle nie jest zmęczony.<br />
Minusem jest tylko z lotu fakt, że tak trzęśli moją torbą, że wylali mi szampon. Ciekawostka? Włosy umyte żelem pod prysznic z Biedronki są zdecydowanie bardziej miękkie, puszyste i w ogóle niż takie tradycyjne mycie.<br />
Narazie to będzie na tyle. Wracam do "apartamentu" i pewnie pooglądamy jakiś film przed snem ;D<br />
Pozdrowienia z gorącego Egiptu i specjalne podziękowania dla ludzi, którzy pomagali mi dzisiaj z kontaktem z Polską telefonicznie <3Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-84996164964333237612013-06-18T06:32:00.001-07:002013-06-18T06:32:34.553-07:00Prematch #22Trololololol, wprawdzie z CC, wprawdzie pewnie i tak nie odpisze hostka, wprawdzie to dużo dzieci i w ogóle, ale to mój PIERWSZY PREMATCH Z CALIFORNI! <3 CIEPEŁKO!<br />
A teraz do rzeczy.<br />
Lokalizacja: Carlsbad, CA<br />
Liczba dzieci: 3-4<br />
L - 5 lat<br />
B - 4 lata<br />
C - 2 lata<br />
Unknow - jeszcze nie urodzone<br />
Matka: polka<br />
Psów: 2<br />
Curfew - 8 godzin przed rozpoczęciem pracy mam być w domu, a więc do przyjecia.<br />
Minusy: dużo dzieci, nie dostanę raczej samochodu z tego co widziałam, żadnych overnight guests.<br />
Plusy: California, aktywny tryb życia, starsze dzieciaki mają szkołę i przedszkole, wiec bede je woziła, popołudniami po prostu pomagam matce i pewnie sprzątam.<br />
Podoba mi się - chociaz pewnie głównie przemawia przeze mnie Cali xD Ale serio, chciałabym z nią pogadać, dowiedzieć się jak ona widzi pracę au pairki. Jeśli będzie takie do przyjęcia to bardzo chętnie.<br />
<br />
Z innej beczki - już dziś w nocy zawijam żagle i znikam. Na całe trzy miesiące <3<br />
Ach, i egzamin zawodowy... Teoria chyba zdana, jednym punktem ale jednak. Praktyka była banalna, naprawde. Jeśli nie zdam, to tylko przez schrzaniony projekt ;D<br />
Pozdrowienia z Jeziora, żuczki <3 xDSharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-85822984288559969442013-06-16T04:20:00.003-07:002013-06-16T04:25:09.884-07:00Luzne przemyslenia.Noszę się z zamiarem napisania nowej notki już od dłuższego czasu. Jak to się dzieje, że po otworzeniu edytora tekstu następuje chwila ciszy, pustego gapienia się w ekran i...rezygnacji? Nie mam pojęcia. W każdym razie teraz postanowiłam zaczać od opisania tego stanu, z nadzieją, że dzięki temu napiszę coś konkretniejszego. W tle oczywiście moja wspaniała playlista - kolejno Thicke, Redsi, Skilleci, Kalafina i opening z Higurashi ;< Nie mogę się wyzbyć tego tego z głowy, ot co. No i bonusem są dwie piosenki Apocalyptici - "I don't Care" i "End of Me". Muszę w końcu się zabrać do przesłuchania wszystkich albumów Apo. Jestem pewna, że Vejne mi pomoże, kiedy już osiedle się we Wrocławiu xD<br />
Rodzinka z Illinois napisała mi, że znaleźli inną au pair i że już nie chcą ze mną rozmawiać. Napisali to po tym, jak epicko olali moje trzy próby kontaktu i umówienia się w uprzejmy sposób na rozmowe. Może to i lepiej. Za dużo dzieci na raz, może troche. Sylwia, u mnie akurat traktowanie kogoś [czyli mnie] jako "przynieś, wynieś, pozamiataj" to calkowicie normalna opcja, jako że jestem najmłodszym elementem w rodzinie ;) Ale piątka dzieci to faktycznie lekka przesada.<br />
Podobno rodzina A. z okolic NYC nadal jest mną zainteresowana - szkoda tylko, że hostka nadal nie odpisała na moje maile z pytaniami. Ale spoko, ja mam czas, a w tym czasie może dorwę jakąś inna rodzine. Zauważyłam w ogóle dziwną zależność - o ile na APiA wszystkie rodziny wysyłają tego pierwszego maila i nie trafiłam jeszcze na taka chyba ktora by byla i zniknela bez slowa czy czegoś, o tyle na CC to jest absolutna norma. Rodzinki sa pasowane, zerknal, uciekaja, znow wracaja na profil, znow uciekaja. Olewając moje próby kontaktu czy cokolwiek.<br />
Co do wyjazdu do pracy - jestem już spakowana, trzęsę portkami na język i staram się udawać, że jestem taka mega odważna. No wiecie - to tylko praca, tylko ludzie, dam rade. Panikuję z uśmiechem na ustach jak zawsze, ale swoje zrobie. Takie życie.<br />
Egzamin zawodowy.. Moja zmora. Dam z siebie wszystko co pamiętam. Ale marnie to widzę. Podobnie jak matury..? Hah, no to może mi się "uda". xD<br />
Tylko momentami apatia mnie już pochłania. Brak rutyny, brak widocznych zmian w życiu. Z jednej strony chcę by wyjazd był już jutro, z drugiej chce mieć jeszcze dwa tygodnie na odpoczynek. A potem USA. Mryhyhy.<br />
Ostatnio sporo ćwiczę angielski na interpalsie - całkiem przyjemna, nieraz zabawna metoda nauki języka - poprzez rozmowy z żywymi, zagranicznymi ludzmi ;) Poznałam masę nowych ludzi, z którymi znajomość pewnie nigdy nie wyjdzie poza internet, ale co mi tam ;)<br />
Hmm.. Korzystając z tego, że być może pewien Ktoś to czyta, a będzie wiedział, że chodzi mi o niego, to chciałabym Ktosiowi powiedzieć, że jutro po zawodowym lub we wtorek po egzaminie możemy wyjść na spacer jak za starych czasów i pogadać. Ostatni chyba raz na już długi czas.<br />
Dodam jeszcze tylko, że mam już internet w Jeziorze! Yay! Koniec świata nieco się do owego świata przybliżył! <3<br />
Zatem, myślę, że kolejna notka będzie po egzaminach zawodowych i przed wyjazdem - a następna już w Egipcie.<br />
Trzymajcie sie ;)<br />
<br />
<br />
A tak, po namysle dam jeszcze piękną piosenke:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object width="320" height="266" class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://img.youtube.com/vi/zMBLfd_08Rc/0.jpg"><param name="movie" value="http://youtube.googleapis.com/v/zMBLfd_08Rc&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="http://youtube.googleapis.com/v/zMBLfd_08Rc&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
A jako, że mam zepsute głośniki, mam nadzieję, że wybrałam dobry klip ;< XD Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-74342877388373844042013-06-08T23:14:00.001-07:002013-06-08T23:16:16.623-07:00Prematch #21Ahahahah, tak, tak, tak, mam match i może to kwestia najebania, ale podoba mi się - tak, to stanowczo kwestia kaca i wyjebanizmu kacowego. W każdym razie - dzieci jest.... PIĘCIORO!<br />
Dwie dziewczynki, 8 i 4 lata, dwóch chłopców 6 i 2 lata no i jeszcze matka jest w ciąży z kolejnym. Ojciec pracuje, matka siedzi w domu, od razu dostałam list od niej, ale nie pisza nic o obowiązkach au pair - opisują ją jedynie jako pomoc w domu. Podoba mi się to pod tym kątem, że dzieci pewnie potrafią zająć, zabawić się same ze sobą i moją pracą byłyby normalne domowe obowiązki + nadzorowanie ich zabaw zeby nie zrobiły sobie krzywdy. Może źle na to patrze, ale to wydaje sie być kuszacą perspektywą. W każdym razie napewno z kobietą porozmawiam, dopytam się, o termin, o wszystko.<br />
Są z River Forest w stanie Illinois, 20 minut od Chicago! ;D<br />
Nie mówię, że będę się zgadzać, wciąż czekam na moją kochaną Florydę lub chociaż Californię, ale ten match wydaję się być interesujący. ;)<br />
Pozdro jeszcze z Polski ;D<br />
<br />
<br />
Piosenka, która mnie męczy tak, że nie mogę słuchać chwilowo (czyli pokim pijana) niczego innego.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/yyDUC1LUXSU?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
Tak, wiem, to straszne [*]Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-51822058748748036802013-06-05T13:03:00.000-07:002013-06-05T13:03:05.312-07:00Ayoooo, tańczymy!Niezbyt sympatyczny dzień, ale kończe go siedząc na łóżeczku, pod kocykiem z gotową herbatką i planuję oglądac Disney Channel, śmiejąc się od ucha do ucha. No, ale może po koleji.<br />
Zatem, dzisiejszy dzień zaczął się cieżko - po nocnym seansie horrorów z mamą, która co chwilę robiła "AAAA! TO PATRZY!" i "IIII! BOJE SIE! O MATKO!" co nie dawało spać, tata obudził mnie wcześniej, aby zabrać do Radzynia. W porządku, jakoś wstałam, przetrwałam i byłam w Radzyniu. Pooddawałam pendrive'y, porozsyłałam eseje, połaziłam po bankach a wieczorem nawet poszłam do lekarza okulisty. Tam niesympatycznego dnia part 2. O parcie 1 nie wspomnę, wolę zachować to dla siebie.<br />
A zatem part drugi. Pogorszył mi się wzrok i nie mogę nosić soczewek. Żeby nie popsuć sobie oczu na ostrym, egipskim słońcu, muszę zainwestować w okulary za 600 zł, przeciwsłoneczne, korekcyjne - w przeciwnym wypadku nie zobaczę za dnia nic a nic, a nie daj bogowie, jeśli jakiś gość hotelowy spyta mnie o to "co to jest to tamto tam daleko?"... Pff. Tego nie rozumie dalsza część mojej rodzinki, stwierdzająca, że te okulary to czysta moja fanaberia. Szkła w drugich okularach po prostu wymienie. W poniedziałek bedę miała oba cudeńka.<br />
W końcu też mogę niemal oficjalnie powiedzieć, że jutro podpisujemy już z Agutą umowę o pracę w przepięknym, cudownym hotelu Beach Albatros Resort and Spa hotel in Hurghada ;D czyli w pięciogwiazdkowym cudzie, na który nigdy nie stać by mnie było by choćby wejść w progi jako turysta, więc pracowanie tam będzie równie wspaniałym przeżyciem.<br />
To głównie sprawiło, że uśmiecham się zmęczona już do siebie i mam zaciesz - do tego doszedł jeszcze sympatyczny pan z Bułarii, który jest albo mega pozytywnie zakręcony, a na to wygląda, albo naprawdę, naprawdę szalony, a to już gorzej xD Jutro pogadam z nim na skajpie, ocenie, zobacze, nic mnie to kosztować nie bedzie xD A język poćwicze angielski! ;D<br />
Ayooo... Ogólnie rwie mnie już do wylotu. Mam bilet, mam prace i trzymają mnie tu już tylko te 14 dni oraz egzaminy zawodowe ;D<br />
Angina ropna nadal tkwi mi na gardle. Dzisiaj zapomniałam swoich antybiotyków. Czuje ze będzie gorzej, bo szybko się mecze chwilowo, ale wrócę do sił. Mam na to dwa tygodnie i zamierzam je dobrze wykorzystac.<br />
Tak wiem, dzisiaj taka notka typowo o moim dniu, nie o au pair czy cos tam, ale joooo! xD Bułgar! I Egipt! A rodzinka z MD jakoś nie odpisała, czym zdumiona szczegolnie nie jestem. Nie wiem czy tam gdzies sa jakies opinie o mnie czy cos, ale mam cisze przeokrutną na obydwu roomach.<br />
No, na dzisiaj tyle. Trzymajcie sie karaluchy słoneczne <3<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/KMvIADhciEw?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br /><br />Mój stan umysłu: MÓZG ROZJEBANY [*]Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-80710894059027587842013-06-03T05:42:00.002-07:002013-06-03T07:51:22.291-07:00Zmiany, choroby i inne czorty. + Prematch #20[?]Mój ostatni tydzień czy ile tam nie minęło... w każdym razie ostatni czas nie był najlepszy. Ukończenie dwóch esejów, stawanie na głowie, by wszystkim pomóc i przy dzieciach i w ogóle no i... Ba-daah... Zachorowałam. Angina ropna na gardle sprawiła, ze ledwo mówie a mimo to prawdopodobnie wieczorem będę miała interview z nowymi pracodawcami z Egiptu ;)<br />
Za oknem deszcz pada i pada, a ja szykuję się dzisiaj do zakupu owych biletów prowadzących mnie przez na trzy miesiące do zupełnie innego miejsca. I zgodnie z obietnicą, zamierzam tutaj opisywać swoje problemy, perypetie i ogólnie przebieg pobytu w Hurghadzie. Bo najprawdopobniej tam wyląduje.<br />
Przedtem mam naturalnie jeszcze egzaminy zawodowe, które widzę.. Dość słabo, przyznam szczerze. Cała zdobyta wiedza wyparowywuje mi z dnia na dzień, zostawiając pustkę i nutkę paniki. Brak pewności siebie w kwestiach informatycznych wcale nie poprawia mojej sytuacji, niestety ;<<br />
<br />
Co do agencji - tak APiA jak i CC... cisza. Naprawdę, nie wiem co sie dzieje. Przesłałam skany swojego swiadectwa, przesłałam wszystko a mimo to nie mam żadnego zainteresowania. Muszę pomyśleć o zmianie filmiku - Aguta fajnie mi podpowiedziała, że nakręcimy coś odpowiedniego już w Egipcie. To mogłoby się nawet udać ;)<br />
Mam nadzieję, że przez pobyt tam znajdę jakąś rodzinę. Wtedy pozostałoby mi jedynie przyleciec do Polski, załatwić wizę i od razu jechać, co mój plan osiedlenia sie we Wrocławiu przyspieszyłby diametralnie.<br />
Wesele mojej siostry narazie jak dla mnie stoi i..czeka. Wprawdzie msza zamowiona, ale ani widu ani slychu by kogoś zapraszali. Po obrączki od dwoch tygodni jezdza i nie mogą sie zdecydować i jedyne co widać gołym okiem to fakt, ze moja siostra solidnie schudła (tak, usiłuje sprawić, by zniknac w sukni ślubnej ;)).<br />
<br />
Cieszę się, że w końcu będe mogła zostawić to wszystko za sobą. To troche tak, jakby zacząć nowe życie. Jak mi to wyjdzie, podsumuję pewnie na sam koniec, gdy będe mogła zrobić bilans zysków i strat. Przy okazji - podpatrzyłam na blogu PannyAnny z "Z Gdyni blisko do San Francisco" i gdy już wyjadę do Egiptu planuję również robić takie tygodniowe zestawienia tego, jak mi mijał dzień. Przy czym pewnie nie zrobię zdjęć, z braku możliwości technicznych (mój telefon może i zdjęcia robi, ale kabla do niego nie mam od ulalalalla czasu. Karty pamieci też nie. Jestem telefonicznym dinozarłem ;<).<br />
<br />
Wracam do łózka, bo burza nawiedza mnie coraz nachalniej.<br />
Na koniec tylko moje odkrycie przy oglądaniu AMV z Elfen Lied: Bullet for my Valentine i "Waking the Demon"<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/q2I0ulTZWXA?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
Miłego oglądania ;)<br />
<br />
<b><span style="color: red;">EDIT:</span></b><br />
Właśnie otrzymałam wiadomość na poczcie ze mam match z CC. Ogólnie fajnie, tylko, że... Cóż, jedno dziecko, jedno jakoś w drodze, ale dziwnym trafem ani razu nie wspomniano o obowiązkach z tamtym dzieckiem.<br />
Curfew o 2 w nocy, nocni goście tylko jeśli wcześniej zostaną poznani przez męża hostki, a jeśli ktoś na dłużej to ma nocować w hotelu bo podobno mieszkanie jest małe. Mieszkają w kamienicy, trzy sypialnie, dwie łazienki a au pair mieszka w piwnicy, podobno największej powierzchni w ich mieszkaniu.<br />
Mają obecnie au pair, ale podobno ta nie dogadywała się z ich zwierzetami - tak, trzy psy i kot. Które, z opisu wnioskując, są aż nadto członkami rodziny.<br />
Nie wiem dzisiaj co o tym myślę. Jutro pewnie napiszę do rodzinki bo nie jestem dzisiaj w stanie.A rodzina mieszka we Frederick, Maryland. Blisko Waszyngtonu, Megi ;D Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-25661304330604126852013-05-29T05:29:00.004-07:002013-05-29T05:29:54.952-07:00My dreams will be true.I tak właśnie kończy się mój następny pobyt przy Internecie ;<<br />
Muszę przywyknąć do jeszcze większego chaosu w moim życiu bo nie zapowiada się by szybko to miało się zakończyć. Szybkie napisanie eseju na 15 tysięcy znaków o szkolnictwie wyższym, opieka nad Majeczką i załatwianie innych ciekawych spraw. Między innymi przesłałam do agencji moje swiadectwo. Też mam trochę dziwną opcję, bo chciałam zmienić swoje profilowe - o ile dawniej w CC mogłam to zrobić to teraz już w ogóle i nie wiem czy ich prosić o to w ogóle czy nie. W APiA ręcznie się nie da, to wiem, więc napisałam do Pauliny, ta jednak stwierdziła że zmienić się nie da i że to nic nie znaczy to profilowe bo rodziny i tak mnie zobaczą na skajpie. Wierze jej na słowo, ale sądziłam, że pierwsze zdjęcie też jest dość istotne.<br />
Podobno też moja miesięczna cisza na roomie to efekt "długiego weekendu" w USA... Mam nadzieję, że mają racje, że do tego doszła ta zmiana lotu i w ogóle bo zaczełam się nieco niepokoić. Chciałabym jeszcze przed wyjazdem do Egiptu znaleźć rodzine.<br />
A tak, wyjazd do Egiptu. Niedługo już kupujemy bilety więc wszystko powoli - bardzo szybko znaczy, bo zostało 22 dni do wyjazdu - nabiera kształtów. Mogę już kompletować swoją walizkę, pakować, ważyć i cieszyć się ze trafie gdzieś, gdzie jest ciepło ;)<br />
Przy okazji - ten blog, mimo nazwy posłuży mi także do spisania wrażeń z Egiptu. Tak sobie nawet pomyślałam, żeby trochę zmienić design tego bloga, aby nie był aż tak bardzo o dzieciach i USA a bardziej po prostu o mnie i moim zaiście fascynującym życiu i poglądach - a poważnie: potrzebuję miejsca do kontaktu z najbliższymi, nie chcę zakładać kolejnych więc to będzie idealne miejsce.<br />
<br />
Reklamuje też bardzo głośno i wyraźnie <span style="color: red;"><i><b>BLOGA VEJNE.</b></i></span> Dopiero się rozkręca, ale znana jest już tematyka - mianowicie kultura, przemyślenia i komentarze na różne tematy - a że znam dziewczynę już dość długo, wiem, że będzie ciekawie. Ma niesamowity styl pisania. Link jest tu gdzieś po prawej stronie ---><br />
<br />
W moim życiu prywatnym całkiem sporo zawirowań, jednak wszystko spycham na drugi plan. Ostatecznie wyjeżdzam, trzeba więc myśleć przyszłościowo.<br />
Do następnego!<br />
<br />
*A tak, mimo, że niektórzy uznają to za komerche, to mi się bardzo podoba:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/qxDcWvZCSRg?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-67457861500520971782013-05-23T01:28:00.001-07:002013-05-23T01:28:24.429-07:00Tak bardzo ciszaCóż... Jakby to ująć, czuję się co najmniej dziwacznie. Brak dostępu czy może ciągłości w dostępie do internetu sprawił, że czuję się dość nierzeczywiście w dalszym ciągu. Zupełnie jakbym czegoś nie dograła do końca, jakbym od czegoś uciekła. Wiem, że to dość osobliwe, żeby nie nazwać dziwne, ale brakuje mi "rytmu życia" czyli takiej odrobinkę rutyny.<br />
Nie mam na chwilę obecną zadnego matchu ani prematchu ani nic. Ale przeniesiono mi termin wyjazdu do USA na Wrzesień - Listopad, więc podejrzewam, że jeszcze jakiś czas będę miała ciszę.<br />
Natomiast wyjazd do Egiptu jest coraz bardziej namacalny i mam duże nadzieję, że wszystko jednak sie uda i pojadę z Agutą w to samo miejsce i w tym samym czasie. Mimo ciężkiej pracy to będzie napewno niesamowita przygoda. No w końcu to Afryka ;D<br />
<br />
Wolny czas staram się spędzać jak najefektywniej..... Gram w NWN2 (dziękuję Vejne! Uratowałaś moje poczucie normalności xD), pomagam mamie w ogrodzie ("AAAAAAAAAAAAA OSAAAAAAAAA!" - "....Tak, możesz już iść do domu") i usiłuję być domowo użyteczna ("ZAMYKAJ TE DRZWI BO KOMARY BĘDĄ W DOMU I ZNOWU KREW NA SCIANACH!) xD Soooł - poza tym, jest wesolo.<br />
<br />
Do napisania, gdy nastepnym razem dorwe internet ;<Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-38777010715330232742013-05-13T02:03:00.003-07:002013-05-13T02:03:35.206-07:00Interview z NJA więc miałam przedwczoraj rozmowę z rodziną A. z okolic NYC i NJC. Ta, ktora chciała mnie na październik i tyle przesuwała rozmowę.<br />
Ogólnie to bardziej ja prwoadziłam interview, zadawałam pytania i w ogole. Byli niezorientowani w niczym, wiedziałam znacznie wiecej o niemowlęciu niz ta matka, ktora, wydaje sie, powinna sie troche interesowac. Ale ogólnie mówili bardzo mało, czułam sie wrecz głupio i myslalam ze mnie nie rozumieją, ale po kilku próbowach nawiązania dialogu zrozumiałam ze po prostu chyba tylko z grzeczności ze mna rozmawiali.<br />
Warunki mi sie podobaja, chociaz idac za radą Megi nie pytalam o telefon czy internet czy gosci czy curfew. Spytam o to w mailu jeszcze, jak tylko skoncze matury. Skupiłam sie głównie na dziecku i moich obowiazkach. I powiem wam ze to mi sie nawet podoba czego sie dowiedziałam. Sprzatanie tradycyjnie po sobie i dziecku, spacery z psem i zajmowanie sie dzieckiem 4 dni w tygodniu, czasami 5, ale nieczesto. I zwykle piatki, soboty, niedziele wolne.<br />
Tylko przy końcu rzucili coś dziwnego. Moze nie zrozumiałam, ale zabrzmiało to jak stwierdzenie, ze przez najblizsze dwa miesiace oni chca jeszcze pogadac z innymi ludzmi i dopiero wtedy beda podejmowali decyzje. Jednoczesnie jednak spytali o mozliwosc kolejnej rozmowy i po moim zasugerowaniu ze gdyby mieli jakies pytania to niech pisza maile dodali dopiero zebym ja tez pisala w razie pytan, bez krepacji.<br />
Nie wiem, troche dziwnie było, ale przyznaje, ze bylabym w stanie do nich pojechac. Wydaje mi sie, ze bylabym w stanie sie z nimi dogadac, a przeciez to najwazniejsze .Nie mam takiego ŁAŁ, jak to bylo z Bostonem, ale ja juz na to nie czekam.<br />
Swoją drogą, w moich myslach zagościł Egipt :> I to nawet wiecej niz w myslach. Zobaczymy, liczę że się uda i przed USA jeszcze zwiedze ten kraj <3dzięki Agucie, naturalnie xDSharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-68447572436015351002013-05-07T07:52:00.001-07:002013-05-07T07:52:09.209-07:00Prematche #18 i #19Brzmi nieźle w tytule i..tylko tam. O tej pierwszej nawet nie pisałam i dalej niewiele napiszę, bo juz z nich zrezygnowałam, bez rozmawiania. Bliźnięta + czterolatek, niespecjalnie mi to pasuje, szczerze mówiąc.<br />
Druga rodzinką jest z Gaithersburg, Maryland. Lokalizacja taka średniawka, blisko do Washington DC. Jedno dziecko, niemowlę, fajne zasady, rodzice nerdy xD Nawet moge nocnych gości mieć, ale w weekendy głównie, czyli jak ktoś bedzie w domu, tak na wszelki wypadek ;) Jak tylko zaczelam czytac aplikacje, to glowe bym dała ze to lesby. Casey to dziwne imie dla faceta ale podobno moge tam spotkac typów nazywajacych sie Sharon, wiec nic juz mnie nie zdziwi xD Napisałam do nich z pytaniem na kiedy chca AP i zobacze.<br />
Tymczasem odezwała sie do mnie pewna rodzinka, z ktora mialam rozmawiac juz dawno temu ale z powodów przeprowadzki przepracowania i braku internetu oraz czasu to ciagle bylo przesuwane. Juz naprawde sadzilam ze po prostu mnie nie chca i nie wiedzia jak mi to powiedziec, ale okazuje sie, ze jest inaczej. Jestem z nimi umowiona na interview w te sobote ;) O 16 ;D Yay! To taka idealna miejscówka, Leonia, New Jersey - miedzy NJC i NYC - najblizej mi do Bronxu wprawdzie ale i Mannchatan niedaleko ;)<br />
Znowości - napisałam dzisiaj maturke z polskiego, jak dla mnie to była banalna, wyszłam po półtorej godziny, wiedząc ze napewno jedno pytanie z tekstu czytanego mam źle (to co bylo z tymi zabiegami co do watpliwosci osądów czy cos) oraz zastanawiajac sie czy uznają mi tego specjaliste do spraw cybernetyki xD Pytania dziwne, przyznaje.<br />
Jutro większy stres, bo matematyka. Potem angielski, interview, ustne: polski i angielski i wolne. Bede mogla zabrać się za pracę dla swojej chrzestnej która może pozwoli mi zwiedzić dzięki temu Wrocław przez tydzień ;) Bardzo chcę jechać na ten zlot Hejtersów ;><br />
Ostatecznie zostanie mi egzamin zawodowy w czerwcu i przyznaje ze czas leci mi niesamowicie szybko. Potem juz tylko znaleźć prackę w Niemcach (jak to do diabła sie odmienia?! ><), pojechać zapracować, wrócić, odhajtać siostre bo weselicho ma i wylatuje do USA. Mam nadzieje, taki przynajmniej jest plan.<br />
Pozdro maturzyści xD Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-14178634328273837062013-04-22T22:20:00.003-07:002013-04-22T22:20:51.685-07:00Prematch #17W momencie kiedy ja mam najmniej czasu, także i agencje jakoś mniej nachalne są, rodzinki unikają jak ognia i w ogóle - jest bez szału. Ten tydzień to jakiś żart chyba, ale co robić? Trzeba spać po te 3-4 godziny i trybić dalej. Dzisiaj, na ten przykład mam przedstawienie, gram w kabarecie (TAK, JA gram w KABARECIE. Maniaczka horrorów) turka, zaś jutro coś, czego nienawidzę chyba bardziej od kabaretów - zakupy x.x Trzeba kupić prezenty wychowawcom, przygotować strój na zakończenie roku i w ogóle...<br />
<br />
Ale ale... pisze o tej porze nie po to by zaznajomić was z moimi rozterkami życiowymi, tylko poinformować ze CC postarało się dla mnie o kolejny match. Tym razem rodzina z.... Massachussets. Serio, mam jakiegoś pecha do tego miejsca. Tym razem miasteczko nazywa się Wallesley i znajduje się 30 minut od Bostonu.<br />
Dzieciaczki są malutkie - jedno bedzie miało 5 miesiacy, drugie coś około 3 latek. Posiadają psa. Co by tu jeszcze..? Chyba nie dodam nic. Napiszę do nich dzisiaj jak przyjdę ze szkoły, ale szczerze mówiąc, nie widzę się tam. Pewnie chcą mnie na lipiec... A ja cóż. Na lipiec nie chcę. Zdaję się, że bede musiała zadzwonić do CC i poprosić o odsunięcie mnie od programu po prostu w ich agencji. Jestem niemal przekonana ze nie bedzie mnie na nią stac. Może jak juz zarobie pierwsze pieniadze to zaaplikuje do APC, zobaczymy.<br />
Tak, poszukiwania pracy w Niemczech w toku.Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-41912188038115377012013-04-17T02:12:00.002-07:002013-04-17T02:12:54.619-07:00Prematch #15 i pół lub,...16 :)Podczas weekendu mialam jeden krótki prematch z CC (Tak, w końcu ;>) ale po godzinie zeszli, totez poza lokalizacją i nazwiskiem nie dowiedziałam się o nich niczego więcej. W każdym razie, byli z Massachussets. Dlaczego nie mogę mieć wspaniałego, cieplutkiego miejsca jakim jest Floryda? Już nawet ostatnio mówiłam, że Californią także się zadowolę:)<br />
<br />
Btw, przekładam termin wyjazdu na październik/listopad - przedtem, pod koniec czerwca planuję wyjechać do Niemczech, do pracy - jeśli znacie jakieś fajne ogłoszenia z angielskim (opieka nad starszymi, sprzątanie, kelnerowanie, cokolwiek) to będe mega pro szczęśliwa ;)<br />
<br />
Tymczasem trzeba pozałatwiać niezakończone sprawy.Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-54255729968936889072013-04-11T23:17:00.000-07:002013-04-11T23:17:25.979-07:00InterviewsPogubiłam się już w tym, szczerze mówiąc. Natłok zajęć, chwilowe zgubienie mojego notesiku i nieogarnięcie życiowe pod nazwą "wszystkoniechcizm" sprawiło, ze....nic mi się nie chce. Ale zaraz wstaje i biore sie za życie, wdzięczna losowi za odrobinę więcej snu.<br />
W planach, na widoku, być może dwu-trzymiesięczny wyjazd do Niemczech w celach zarobkowych. I hope that I'll meet people, who will talk with me from english. Ale sądze, ze beda to głównie polacy.<br />
<br />
W każdym razie, nadal piszę z rodziną S. która ma tę urocza dwójkę dzieciaków i kolejne w drodze. Jakby tego było mało, mimo lokalizacji nadal ich rozważam. Jest w nich coś... No, to coś. Ale to nie jest takie KABOOM jak było w przypadku Bostonu.<br />
W sobote mam rozmowe z tą babką z NY, i tylko z nią - okazało się, że jednak ci z NJC znów przesuneli mi termin rozmowy - właśnie się przeprowadzili i chcą mieć internet. Zrozumiałe. Więc poczekam. Może docenią mnie za cierpliwość?<br />
<br />
Póki co czekam dalej na perfect match. I na termin. I dzisiaj lub jutro wielka narada rodzinna. Wtedy będę dzwonić po agencjach i dopraszać sie o przesuwanie terminu lub nie, bo... wyjechać, napewno bede mogla ;)<br />
<br />
Idę,trzeba się ubrać i powtórzyć słówka. Damn it ;< Chcę tę tróję z angielskiego, naprawde!<br />
<br />
Have a nice weekend.Sharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4430382909510501474.post-9513401396668781002013-04-09T07:01:00.003-07:002013-04-09T07:01:46.852-07:00Prematch #15Hohoho, w końcu mam kolejnych zainteresowanych - oczywiście Alison nie daje wytchnienia i niemal z miejsca do mnie pisze - ale to chyba u niej automat. Nawet nie wiem czy powinnam odpisywać. Z jednej strony, jak nie odpiszę to do mnie zadzwoni. Z drugiej, nawet jeszcze nie rozmawiałam z nową rodziną.<br />
<br />
A nowa rodzinka mieszka w Southampton, NY. Co jak doczytałam na wikipedii jest po prostu wsią w stanie NY. Jedno dziecko, narodzi się dopiero, chcą AP na późny wrześnień nawet. Dla mnie? Bomba. Dodali, że do NYC jest 2h drogi pociągiem lub busami i na koniec ciekawa adnotacja - zrozumiałam, że miałabym opiekować się dzieckiem TYLKO w poniedziałek, wtorek i piątek. I chcą ze mną rozmawiać w ten piątek. Dla mnie super - pojadę do siostry w piątek popołudniu, przelecę jedną interview, w sobotę drugą w niedziele do rodziców i wrócę do szkoły, na resztę mordęgi.<br />
<br />
Bo tak, w szkole nas mordują, same poprawy a rozmowy wygladaja tak: "Masz do poprawy to, to i to." - "A jesli nie poprawie to co bede miala?" - "... poprawisz."<br />
<br />
A wiec trzeba mi się zaraz brać do nauki ;)<br />
I po raz pierwszy od bardzo dawna, będąc na stancji ugotowałam sobie iście domowy obiadek - rosołek z makaronem i kurczaka z marchewką i groszkiem na drugie ;D Wprawdzie kurczak gotowany, nie pieczony, ale DOBRE I TO! xD<br />
<br />
Etto, życzcie mi powodzenia w interviews, no i... gdzie jest do diabła moja Floryda? >< xDSharonhttp://www.blogger.com/profile/05545865423116706887noreply@blogger.com0